Grupa Nowy Styl objęła właśnie 60-procentowy pakiet udziałów w spółce Stylis Dubai. Pozostałe 40 proc. udziałów ma saudyjski partner, dla którego Nowy Styl dostarczał od kilku lat meble. Choć polski gigant znany jest głównie z wyposażania biur, to Saudyjczykom dostarczał meble hotelowe. Teraz chce mocniej wejść w tę działkę. Na razie na próbę tylko na Bliskim Wschodzie.
Tomasz Sąsiada, money.pl: Przez sześć lat współpracowaliście z saudyjską spółką Stylis, dla której dostarczaliście meble hotelowe. Teraz ci Saudyjczycy tworzą w Dubaju spółkę Stylis Dubai, a wy kupujecie w niej 60 procent udziałów. Po co?
Adam Krzanowski, prezes Grupy Nowy Styl: Od wielu miesięcy rozmawialiśmy, jak mógłby wyglądać rozwój naszej współpracy. Stanęło na rozwiązaniu, w którym obejmujemy udziały w nowej spółce w Dubaju, bo Zjednoczone Emiraty Arabskie to kraj przyjazny dla inwestycji zagranicznych. W Arabii Saudyjskiej byłoby to dużo trudniejsze.
Spółka Stylis Dubai będzie odpowiedzialna za całościowe wyposażanie hoteli w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i krajach sąsiednich. Do tej pory dostarczaliśmy jedynie meble hotelowe Saudyjczykom ze Stylis, a później oni odpowiadali za cały projekt urządzenia wnętrz w hotelu. W nowej firmie będziemy odpowiedzialni za wszystko – od łóżek, przez stoły, po firany, zasłony, pościele.
W Dubaju mamy lokalnych fachowców, którzy znają się na sztuce urządzania wnętrz w krajach bliskowschodnich. Oni dostarczą nam projekty, my je wyprodukujemy w fabryce w Polsce. Większość rzeczy robimy sami. Tylko takie elementy, jak tekstylia czy lampy, zamawiamy u zewnętrznych producentów.
Meble będą jeździły do Dubaju z Polski?
Tak, w Polsce mamy główny zakład produkcyjny. Nowoczesny, w pełni zautomatyzowany. To tu powstaje większość naszych mebli – także na inne rynki.
To pewnie będziecie potrzebowali nowych rąk do pracy?
Tak, ale nie tylko za sprawą nowej spółki w Dubaju. W ostatnich latach rośniemy na różnych rynkach. W ubiegłym roku mieliśmy kilkunastoprocentowy wzrost sprzedaży. W tym roku spodziewamy się podobnego wyniku. Zatrudnimy w związku z tym kilkudziesięciu, albo nawet kilkuset nowych pracowników.
Czym się różni mebel robiony do hotelu na Bliskim Wschodzie od mebla robionego na rynek zachodnioeuropejski? Jesteście zaskoczeni projektami?
Nie jesteśmy zaskoczeni, bo dużo już widzieliśmy. Co prawda, jeśli chodzi o całościowe wyposażenie hoteli, to na razie robiliśmy to tylko w Arabii Saudyjskiej, a teraz zaczynamy w Dubaju. Ale jeśli chodzi o meble biurowe, to mamy duży bagaż doświadczeń. Jesteśmy trzecią największą firmą dostarczającą meble biurowe w Europie. Mamy zamówienia od tak różnych krajów, jak Szwajcaria, Holandia, Niemcy, Rosja czy Ukraina. I w każdym z tych krajów meble się różnią. Nawet między Francją i Niemcami.
Meble na Bliski Wschód mają charakterystyczną dla tego regionu ornamentykę. Pojawi się ona na przykład w haftowanych detalach, grawerce na lustrach, czy na panelach za łóżkiem. Pod względem konstrukcyjnym mamy jednak do czynienia z takimi samymi projektami jak na rynki zachodnioeuropejskie.
A jeśli chodzi o wymagania dotyczące ergonomii?
Wszystko jest bardzo podobnie, jak w Polsce. Dużo większe różnice w tej kwestii występują na przykład w Holandii. To kraj, w którym w krzesłach i stołach musi być możliwość bardzo dużej regulacji wysokości. Jak się człowiek zastanowi, to znajdzie nawet proste uzasadnienie. Rodowici Holendrzy to ludzie raczej postawni. Ale w kraju mają coraz więcej emigrantów o drobniejszej budowie ciała. A przecież meble biurowe muszą być dostosowane i do jednych, i do drugich.
Dlaczego zdecydowaliście się urządzać hotele na Bliskim Wchodzie, a nie w Europie?
Mimo że w Europie mamy bardzo silną pozycję, jeśli chodzi o meble biurowe, to urządzaniem hoteli się tu nie zajmowaliśmy. Inaczej jest na Bliskim Wschodzie. Z Saudyjczykami ze Stylis współpracujemy od lat, założenie nowej spółki w Dubaju jest dla nas szansą. To Saudyjczycy dostarczają do niej ludzi od projektowania, od zarządzania. Dzięki takiej współpracy możemy się od nich wiele nauczyć i być może kiedyś spróbować swoich sił w Europie. Ale na razie zobaczymy, jak nam to pójdzie na Bliskim Wschodzie.
Jakie macie plany, jeśli chodzi o podbój tego regionu?
Na razie skupiamy się na Dubaju. To miasto z ogromną liczbą hoteli. Do tego spróbujemy sił w sąsiednich emiratach, a także w Kuwejcie, Omanie, Katarze.
W tym ostatnim mamy już trochę kontaktów biznesowych. Dostarczamy tam krzesełka na stadiony, na których rozegrane zostaną mistrzostwa świata w piłce nożnej. Mamy już kontrakty na trzy stadiony, staramy się o kolejne. Nie obrazilibyśmy się, gdyby udało się też dostać kontrakt na jakiś hotel.
Przyglądamy się też innym rynkom. Przez ostatnie lata Dubaj przyciąga coraz więcej ludzi, np. z Afryki, Iranu, Indii. Otwierają tam swoje przedstawicielstwa, trzymają pieniądze w bankach. To, że mamy tam biuro, może nam pomóc w nawiązaniu nowych kontaktów. Ale faktem jest, że aby wejść na nowe rynki, trzeba tam na poważnie zainwestować. Poświęcić czas, oddelegować ludzi. Dlatego na razie wolimy się skupić na Europie i Bliskim Wschodzie.
Obecność w Dubaju ma wam dać dodatkowe 10-20 mln euro obrotów. Jak duża jest to liczba w porównaniu do obrotów całej waszej Grupy?
W kontekście 340 mln euro sprzedaży, jakie mieliśmy w ubiegłym roku, nie jest to wielka liczba. Ale w kontekście tamtego rynku – już tak. Poza tym Bliski Wschód to dla nas poligon doświadczalny, jeśli chodzi o urządzanie hoteli. Te doświadczenia może kiedyś wykorzystamy w Europie, bo to dla nas nadal najważniejszy rynek, gdzie widzimy największe szanse na rozwój. Jako trzeci największy gracz mamy cztery procent rynku, a możemy mieć więcej.
Wydawałoby się, że w Europie, gdzie każdy rynek jest już od lat dobrze zagospodarowany, trudniej wywalczyć dla siebie kolejny kawałek tortu niż na przykład na Bliskim Wschodzie.
Z Europą Zachodnią współpracujemy od ponad 20 lat. Najpierw tylko eksportowaliśmy, ale potem zaczęliśmy przejmować tamtejsze zakłady. Mamy dwie fabryki w Niemczech, jedną w Szwajcarii. Poza tym wszystkie działania między zakładami mamy dokładnie skoordynowane. Mamy bardzo wysoko rozwiniętą automatyzację, kontrolę produkcji, logistykę. W Europie mamy więc już taką podbudowę, z którą można zdziałać naprawdę dużo.
W listopadzie ubiegłego roku informowaliście o dużych rządowych kontraktach w Holandii i Niemczech. Jak idzie ich realizacja?
W Holandii dopiero ruszamy z dostawami, dogadujemy też jeszcze pewne szczegóły. W Niemczech natomiast ruszyliśmy już pełną parą. Co więcej, zapotrzebowanie niemieckiego ministerstwa pracy okazało się nawet większe, niż początkowo szacowano. I nie ukrywam, że pod koniec roku mieliśmy z tym trochę problemów logistyczno-produkcyjnych. Ale już je opanowaliśmy, a współpraca rozwija się bardzo dobrze.
Chcecie być numerem jeden w Europie?
Przede wszystkim chcemy się rozwijać. Widzimy perspektywy, żeby stać się numerem jeden, ale nie jest to dla nas cel sam w sobie.
Jak chcecie to zrobić?
Z jednej strony liczymy na spokojny wzrost organiczny. Z drugiej cały czas się rozglądamy – jeśli pojawi się jakaś ciekawa spółka do przejęcia, będziemy się zastanawiać. Jednak raczej nie dojdzie do tego przez najbliższe pół roku, bo chcemy poukładać pracę w Grupie w jej obecnej formie.