Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Dyrektor Velux Polska: Wolę konkurować na jakość

0
Podziel się:

Szef duńskiego giganta w Polsce przekonuje, że w sporze z Fakro, którym ponownie zajmuje się KE, Velux ma czyste ręce.

Dyrektor Velux Polska: Wolę konkurować na jakość
(Paweł Kozioł/Money.pl)

Co drugie okno dachowe instalowane w Europie jest produkowane w Polsce. Fabryki firmy Velux, duńskiego giganta w tej branży, przeszły ostatnio największą jednorazową modernizację, która dotyczyła wszystkich fabryk firm na kontynencie. Tę rewolucyjną zmianę nadzorował w naszym kraju Jacek Siwiński, który do organizacji dołączył na chwilę przed tym wyzwaniem. _ - Byłem tego całkowicie świadomy i na to przygotowany. Uważam, że trafiłem do dobrej firmy w bardzo ciekawym i przełomowym dla niej momencie - _dodaje dyrektor generalny w rozmowie z Manager.Money.pl.

Manager.Money.pl: Przed rokiem objął Pan stanowisko Dyrektora Generalnego Velux Polska. Pierwszym celem było pomyślne wprowadzenie na rynek nowej generacji produktów. Jak to się udało i jak ocenia Pan całe te dwanaście miesięcy?

Jacek Siwiński dyrektor generalny Velux Polska: Moje dołączenie do firmy zbiegło się z projektem wdrażania prawdziwej rewolucji. Była to największa jednorazowa zmiana technologiczna w historii firmy, która wiązała się z olbrzymim zaangażowaniem wielu osób. Muszę przyznać, że proces wprowadzenia na rynek nowej generacji okien dachowych przebiegł pomyślnie i spotkał się z dużą akceptacją rynku. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tym przedsięwzięciu.

Rzucił się Pan na głęboką wodę.

Warto zauważyć, że zdecydowaliśmy się na zmianę w nienajlepszych czasach dla rynku budowlanego, zarówno w Polsce, jak i całej Europie. Był to okres słabych wzrostów i licznych zawirowań. Paradoksalnie, to jeszcze bardziej zachęciło mnie do podjęcia się tego zadania, bo to pokazuje, jaką firmą jest Velux. Najkrócej rzecz ujmując jest to firma, która mimo niesprzyjających okoliczności zewnętrznych decyduje się na zaplanowaną zmianę, podejmując ryzyko i wierząc w swoją strategię.

Wprowadzenie nowej technologii w produkcji okien odbywa się średnio raz na kilkanaście lat i wymaga zmiany większości parku maszynowego we wszystkich europejskich fabrykach, w tym w Polsce na poziomie 80 procent. Jest to związane ze zmianą wszystkich głównych produktów i akcesoriów do nich, przekłada się też na zewnętrzną komunikację i marketing. W Polsce wdrażaliśmy ten proces w dwóch fabrykach w Gnieźnie i w jednej w Namysłowie.

Co ta rewolucja oznacza dla odbiorców waszych produktów?

Zmiana dla klienta oznacza przede wszystkim mniej zużytej energii, ale także wyższy komfort użytkowania, lepsze doświetlenie wnętrz, a co za tym idzie zdrowsze i bardziej przyjazne dla ludzi domy. Najważniejszą zmianą było wyprodukowanie okien, które nie tylko są cieplejsze, ale jednocześnie mają nawet o 10 procent większą powierzchnię przeszklenia. Zastosowaliśmy innowacyjną technologię łączenia drewna z nowym wysokoizolacyjnym materiałem oraz proces termicznej obróbki drewna, dzięki czemu ramy mogły stać się węższe, a szyba większa.

Zmienił się znacząco zewnętrzny i wewnętrzny wygląd okien. Zasadniczy postęp polega również na większym wyborze sposobu ich otwierania – teraz klienci mogą kupić wszystkie podstawowe typy okien dachowych VELUX z górnym lub dolnym otwieraniem. Inaczej wygląda też sposób montażu, teraz okna można zamontować na dwóch poziomach, standardowym i obniżonym. Montaż obniżony jest bardziej energooszczędny.

Stanęło przed Panem olbrzymie menadżerskie wyzwanie: musiał Pan jednocześnie szybko poznać organizację, którą zaczął Pan zarządzać i od razu wprowadzać w niej zmiany. Byłbym trochę przerażony na Pańskim miejscu.

Byłem tego całkowicie świadomy i na to przygotowany. Uważam, że trafiłem do dobrej firmy w bardzo ciekawym i przełomowym dla niej momencie.

Wszystko się udało? Nie było poślizgów?

Na pewno nie było takich, z którymi byśmy sobie nie poradzili. Mało tego, że nie było większych kłopotów, to możemy szczerze mówić o sukcesach. W zeszłym roku Grupa Velux i spółki siostrzane zwiększyły w polskich zakładach wartość produkcji o 13 procent i zatrudnienie o 300 osób.

Płynnie wymieniliście 80 procent maszyn i zwiększyliście jeszcze produkcje w tym czasie? Przyzna Pan, że brzmi to zbyt wiarygodnie. Cudów nie ma.

To nie cud, a dobry plan. Proces zmian obejmował dwa lata 2012 i 2013. W 4 kwartale 2012 zapoznaliśmy rynek z nową ofertą, potem pokazywaliśmy ją na targach, a samą sprzedaż zaplanowaliśmy też tak, by dostosować ją do sytuacji i płynnie wprowadzić zmiany. Początkowo z nowości wprowadziliśmy tylko produkty z wyższej półki, które były też w swojej kategorii droższe od poprzedników i przyglądaliśmy się temu, jak rynek zareaguje.

Na szczęście dość szybko klienci zauważyli, że za niewiele większe pieniądze otrzymują konkretne korzyści i popyt na te produkty przerósł nasze oczekiwania. Sprzedaliśmy w Polsce półtora raza więcej niż zakładaliśmy.

Ale nie ma niczego za darmo, grupa przez 2 lata zainwestowała w tę zmianę 250 milionów złotych. Zapewne oznacza to, że w tym roku i być może przyszłym, budżet na inwestycje będzie ograniczony?

Rzeczywiście była to jak dotąd największa jednorazowa inwestycja firmy Velux w Polsce. Dlatego na razie nie spodziewamy się kolejnych tak spektakularnych przedsięwzięć, lecz skupiamy się na optymalizacji wyników.

Ale dla grupy rynek polski jest istotny i należy się spodziewać, że będziecie tu w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat inwestować. Przestój w biegu nie będzie groźny?

Polska jest wiodącym rynkiem jeżeli chodzi o region Europy Centralnej i Wschodniej. Po pierwsze dlatego, że ma ogromny potencjał. Mimo chudych lat ciągle buduje się w naszym kraju naprawdę bardzo dużo. W tym roku zostaną wydane pozwolenia na budowę około 150 tysięcy mieszkań, w tym 75-80 tysięcy na domy jednorodzinne, a to już jest bezpośrednio i mocno związane z naszym biznesem.

Jeszcze ciekawszą liczbą jest ta mówiąca o 700 tysiącach mieszkań będących w trakcie budowy, więc naprawdę dużo się dzieje. Dlatego nie zamierzamy zwalniać tempa naszego rozwoju. Dynamika jest tu dużo większa niż w Europie Zachodniej. Rynek polski jest też ważny, bo Velux ulokował na nim sporą część potencjału produkcyjnego, mimo tego, że Polska nie jest już tak konkurencyjna jeżeli chodzi o koszty produkcji. W samej Europie są już tańsze lokalizacje, nie wspominając nawet o tym, jak jest na świecie. My jednak doceniamy potencjał ludzi, których możemy tu zatrudnić, ich wiedzę, kwalifikacje i zaangażowanie na wszystkich szczeblach organizacji.

Jest jakaś specyfika naszego rynku, stosujecie tu jakieś specjalne podejście?

Zawsze staramy się podchodzić indywidualnie do wszystkich rynków. Jeżeli chodzi o technologie i warunki atmosferyczne, to oczywiście w Europie wyzwania są bardzo podobne.

Tyle, że klient jest jednak z goła inny.

Oczywiście, zasobność klienta jest inna. Przeciętny Polak nie dysponuje portfelem przeciętnego Niemca i my to oczywiście uwzględniamy i widzimy popularność produktów mniej zaawansowanych, a przez co i bardziej atrakcyjnych cenowo. Ponadto w naszej branży ta specyfika oznacza również, większą konkurencyjność rynku. Dla naszego największego konkurenta Polska jest rynkiem macierzystym, a inni producenci również mają lokalną produkcję. Abyśmy mogli się rozwijać i proponować coraz lepsze rozwiązania klientom musimy się dostosować do wymagań rynku, na które konkurencja ma znaczący wpływ.

Polak decyduje tylko i wyłącznie na podstawie ceny, czy jednak to się nieco zmienia i wierzy też, że za jakość trzeba zapłacić?

Obserwujemy stały wzrost zainteresowania coraz to droższymi i bardziej zawansowanymi produktami. Odbieram to jako rosnącą świadomość inwestorów i bardziej długofalowe podejście do budowy domu. Mimo ograniczeń finansowych po stronie klientów coraz częściej spotykamy developerów, którzy decydują się na bardziej skomplikowane rozwiązania, by zaproponować klientom coś naprawdę nowoczesnego. Choć ciągle oczywiście rozmowa o cenie jest codziennością.

Świadomość, o której Pan mówi, związana jest z energooszczędnością?

Dziś nie powinno się już postrzegać oszczędności, jakie może przynieść okno tylko w kontekście minimalizacji strat. W przypadku okna mamy do czynienia z produktem, który oszczędza, ale też i może pozyskiwać energię. Nazywamy to bilansem energetycznym. Dobrze skonstruowane okno minimalizuje straty ciepła w zimie oraz pozyskuje maksymalną możliwe ilości darmowej energii słonecznej do domu, czy mieszkania, aby go dogrzać i doświetlić. Przy większej powierzchni przeszklenia oszczędzamy również energię elektryczną, bo im więcej światła dziennego w mieszkaniu tym mniejsze będziemy płacić rachunki. Dla wszystkich byłoby lepiej, żeby takie podejście do okien było powszechne.

Tylko jak przekonać klienta do takiej inwestycji? Do tego potrzebna jest wyobraźnia, by zobaczyć, że przez 20 lat to nam naprawdę się opłaci. Przecież wasze okna czasami, szczególnie z tej wyższej półki, są trzy, czy cztery razy droższe od tych najtańszych.

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że ceny naszych produktów z podstawowej oferty są podobne do porównywalnych modeli firm konkurencyjnych. Aby pomóc kształtować wyobraźnię klientów Velux stawia budynki modelowe i przeprowadza w nich eksperymenty technologiczne. Mierzymy parametry fizyczne takich budynków oraz opisujemy wrażenia ich mieszkańców, którzy korzystają z naszych najnowszych rozwiązań. W tym samym czasie sprawdzamy też oszczędności energii, jakie powstają dzięki temu. Obecnie na świecie mamy już 21 taki obiektów. W Polsce byliśmy zaangażowani w projekty partnerskie i może kiedyś będziemy mieli własny, który pobudzi wyobraźnię rodzimych inwestorów. Braliśmy niedawno w Polsce udział w realizacji certyfikowanego domu pasywnego w którym powierzchnia przeszklenia wynosiła 33 proc. Na takim przykładzie widać, że można połączyć energooszczędność ze zdrowym klimatem wnętrza. Na pewno trzeba do tego trochę dopłacić, taki dom będzie droższy, ale ta inwestycja z pewnością się zwróci.

Na drugiej stronie przeczytasz o regulacjach prawnych, które wymuszają większą energooszczędność technologii.

Mówi Pan w wywiadach o konieczności wprowadzenie daleko idących zmian w prawie, które wymuszą stosowanie takich energooszczędnych rozwiązań. Nie obawia się Pan oskarżeń, że w ten sposób gracie pod siebie, pod swoją nowa technologię.

My nie popieramy zmian, które obligują do kupowania naszych produktów, tylko lobbujemy na rzecz energooszczędności, a przecież nie jesteśmy jedynym producentem, który ma produkty odpowiadające na te potrzeby. Zdecydowanie za mało w naszym prawie jest aspektów związanych z bilansem energetycznym. Mogłoby być też znacznie lepiej z uwzględnianiem parametrów klimatu wewnątrz budynków, co w Europie już jest stosowane. Bo przecież niezwykle ważne jest doświetlenie pomieszczeń, czy jakość powietrza i jego ilość. Budynki muszą dobrze służyć ludziom.

Ale Polacy źle reagują na takie regulacje. Dobrym przykładem są tu żarówki, na których ceny narzekamy chyba wszyscy bez wyjątku. Obecnie są przecież kilkadziesiąt razy droższe niż jeszcze przed kilku laty. Wprawdzie są energooszczędne, ale jednak znów nie tak trwałe, jak obiecują producenci, więc i o zwrot poniesionych kosztów trudno.

Z reguły nie lubimy zmian oraz tego, że coś nas kosztuje więcej, a inwestycje w produkty bardziej energooszczędne zwracają się często w dłuższej perspektywie. Wymiana żarówek dotyczyła każdego gospodarstwa domowego w Polsce. Przepisy budowlane głównie interesują inwestorów, a ponieważ wzrasta świadomość potrzeby energooszczędnego budownictwa, zatem zrozumienie tych zmian jest większe.

Łatwiej jednak z całą pewności nie będzie małym producentom z wprowadzaniem takich norm. Dość powiedzieć, że kiedyś w Europie było ponad 30 firm produkujących okna dachowe. Dziś są już albo historią, albo też odnotowują straty. Rynek globalny zawsze oznaczać musi konsolidację. Jak Pan to widzi z pozycji lidera?

Rynek okien dachowych ma pewną pojemność. Liczba okien, które można wyprodukować i sprzedać, jest dość ograniczona. Jest to sektor z potencjałem, ale są większe w budownictwie. Rynek okien dachowych nie da rady utrzymać ogromnej liczby producentów działających na dużą skalę. Przed 70 laty stworzyliśmy ten rynek i przez ok. 30 lat nikt się poważnie nim nie zainteresował. Dopiero potem pojawiały się kolejne firmy, a najwięcej z nich w ostatnich dwóch, trzech dekadach.

Nie wydaje mi się również, by w najbliższym czasie jakiś nowy producent zajął się tym segmentem, bo okno dachowe jest dużym wyzwaniem w związku ze specyfiką doboru, montażu, i koniecznością opieki posprzedażnej producenta. To wszystko powoduje, że na rynku okien dachowych rzeczywiście obecnie liczy się tylko kilku producentów, wśród których najbardziej znane marki to Velux, Fakro i Roto.

Co do zmian w legislacji chciałbym dodać, że to zawsze najpierw biznes ma rozwiązania i pokazuje, że nowy standard jest możliwy. Dopiero z pewnym opóźnieniem zmienia się prawo. Myślę, że producenci sobie poradzą. Trzeba natomiast zadbać o lepsze mechanizmy finansowania inwestycji dla potencjalnych klientów.

Na rynku widać wyraźne odbicie, choć ciągle dominują dwie prognozy. Ta zapowiadająca znaczący wzrost w inwestycjach budowalnych i ta bardziej ostrożna mówiąca, że na razie nie będzie gorzej. Której z nich jest Pan zwolennikiem?

Z końcem zeszłego roku byłem umiarkowanym optymistą i twierdziłem, że spadków w roku 2014 nie będzie. Obecnie dalej patrzę rynek z lekkim optymizmem. Mieliśmy bardzo sprzyjającą pogodę w pierwszej połowie roku, która pomogła inwestorom i nam, aczkolwiek właściwy sezon sprzedaży okien dachowych jest jeszcze przed nami i on pokaże, jak zakończy się ten rok.

A Pańscy pracownicy z optymizmem patrzą w przyszłość? Gdybym spotkał jednego z nich i zapytał, czy jest zadowolony z pracy i wynagrodzenia, to co by mi odpowiedział?

Wydaje mi się, że ten pracownik powinien być zadowolony i powiedziałby, że panuje u nas dobra atmosfera i kultura pracy. Wynika to też z motta założyciela firmy, które mówi, że Velux swoich klientów, pracowników i kontrahentów traktuje lepiej niż wszyscy inni na rynku. Dbamy o pracowników, bo wiemy, że jest i zawsze było to kluczowe dla naszej efektywności i konkurencyjności.

To jest jakiś duński model? Jakaś szersza koncepcja?

Tak, jest to założenie firmy modelowej, które zostało sformułowane przez naszego założyciela Villum Kann Rasmussena w latach sześćdziesiątych. Społeczna odpowiedzialność biznesu jest mocno zakorzeniona w filozofii firmy.

Statystycznie można to zadowolenie zaobserwować w liczbach zwalniających się pracowników. Skoro Pan mówi o ich powszechnym zadowoleniu to rozumiem, że raczej z firmy Velux się nie zwalniają?

Rotację mamy naprawdę niską. Jednak każdy ma swoją wizję kariery zawodowej, czasem też o zmianie pracy decyduje życie prywatne. Mamy wielu pracowników, którzy są z nami w Polsce od początku i mogą pochwalić się nawet dwudziestoletnim stażem.

Zmienimy temat na mniej dla Pana przyjemny, jeśli Pan pozwoli.

Bardzo proszę.

Spór między Veluxem a firmą Fakro wszedł już w fazę, gdzie padają bardzo ciężkie oskarżenia. - * *_ Velux robi nam czarny PR, buduje negatywny wizerunek produktów z Polski , selektywnie obniża ceny na wybranych rynkach _ - wylicza Ryszard Florek, prezes Fakro w wywiadzie, którego nam udzielił. Spór po raz drugi rozpatruje Komisja Europejska, a Florek przekonuje, że ten konflikt toczy się o coś więcej niż pozycja rynkowa, a nawet być albo nie być jego firmy. Tu chodzi o polski dobrobyt. Jak pan odpowiada na te zarzuty?

Wolę konkurować na dobrej jakości okna, obsługą klienta i promocją niż toczyć tego typu dyskusje, ale oczywiście odniosę się do tego, co powiedział pan prezes.

Velux produkuje w wielu krajach, w tym w Polsce. U nas znajdują się bardzo duże zakłady produkujące okna dachowe Velux, które są sprzedawane w całej Europie. Co więcej jako Grupa Velux i spółki siostrzane jesteśmy największym eksporterem okien z Polski, a więc sprzedajemy produkty z Polski na rynku globalnym, tworząc nowe miejsca pracy i warunki do rozwoju dla naszych lokalnych dostawców. Mamy zasadniczy wpływ na budowanie dobrego wizerunku produktów z Polski.

Jak wspomniałem wcześniej, Velux ze względów historycznych ma dominującą pozycję na światowym rynku i na to ciężko pracowaliśmy. Wiemy też, co to oznacza i musimy oczywiście zachowywać się adekwatnie. Po pierwsze dlatego, że wynika to z etyki biznesu, a po drugie z przepisów prawa. Uczciwość i odpowiedzialność w biznesie jest wpisana w nasze DNA od samego początku. Mając tego pełną świadomość szkolimy wszystkich naszych pracowników, by wiedzieli jakie zasady nas obowiązują.

Tyle, że sprawie ponownie przygląda się Komisja Europejska.

Jeśli ktoś zgłasza się do KE z wnioskiem, komisja musi się sprawie przyjrzeć. Ale trzeba wykazać, że zarzuty są zasadne – kiedy kilka lat temu trafiły one do UOKiK-u i do Komisji Europejskiej nic nie stwierdzono. Komisja Europejska kontrolowała nas wnikliwie. Było to przedsięwzięcie zakrojone na szeroką skalę. W naszych siedzibach w pięciu krajach oraz u naszych klientów liczna grupa urzędników w asyście funkcjonariuszy policji przeprowadziła kontrolę w tym samym czasie.

Nic nie stwierdzono poza tym, że stosujemy się do przepisów prawa. To jest opinia Komisji Europejskiej, która jest obiektywna. Nasz przypadek został opisany w biuletynie KE jako przykład dobrej praktyki. Można go pobrać ze strony internetowej Komisji.

Tak często ten wątek pojawia się w wypowiedziach prezesa Fakro, że należy się jednak spodziewać długiej walki, która zresztą trwa, bo przecież w KE jest już drugi wniosek. To jeszcze jest biznes, czy może już bardziej jakaś krucjata? Jak Pan to odbiera?

Konkurencja jest w każdej branży i często bywa bardzo ostra. Nie ulega wątpliwości, że musi ona odbywać się na zdrowych i przejrzystych zasadach, aby była korzystna dla rynku i konsumenta. My działamy transparentnie, zawsze kiedy trzeba współpracujemy otwarcie z organami kontroli. Jeśli więc ktokolwiek zgłasza wątpliwości, jestem pewien, że niedługo zostaną wyjaśnione, jak wszystkie wcześniejsze.

To kłopotliwy konkurent? W jednym z ostatnich wywiadów zasugerował nawet, że Velux chciał wykupić Fakro.

Z tego, co mi wiadomo, takich decyzji nie było. Wiem natomiast, że tego typu plany były by bezzasadne, bo właściwe urzędy nie dopuściłyby do połączenia dwóch firm, które razem miałyby zbyt mocną pozycje na całym rynku europejskim. W związku z tym jest to temat nie podlegający dyskusji.

Czytaj więcej w Money.pl

Przed rokiem objął Pan stanowisko Dyrektora Generalnego Velux Polska. Pierwszym celem było pomyślne wprowadzenie na rynek nowej generacji produktów. Jak to się udało i jak ocenia Pan całe te dwanaście miesięcy?

Moje dołączenie do firmy zbiegło się z projektem wdrażania prawdziwej rewolucji. Była to największa jednorazowa zmiana technologiczna w historii firmy, która wiązała się z olbrzymim zaangażowaniem wielu osób. Muszę przyznać, że proces wprowadzenia na rynek nowej generacji okien dachowych przebiegł pomyślnie i spotkał się z dużą akceptacją rynku. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tym przedsięwzięciu.

Rzucił się Pan na głęboką wodę.

Warto zauważyć, że zdecydowaliśmy się na zmianę w nienajlepszych czasach dla rynku budowlanego, zarówno w Polsce, jak i całej Europie. Był to okres słabych wzrostów i licznych zawirowań. Paradoksalnie, to jeszcze bardziej zachęciło mnie do podjęcia się tego zadania, bo to pokazuje, jaką firmą jest Velux. Najkrócej rzecz ujmując jest to firma, która mimo niesprzyjających okoliczności zewnętrznych decyduje się na zaplanowaną zmianę, podejmując ryzyko i wierząc w swoją strategię.

Wprowadzenie nowej technologii w produkcji okien odbywa się średnio raz na kilkanaście lat i wymaga zmiany większości parku maszynowego we wszystkich europejskich fabrykach, w tym w Polsce na poziomie 80 procent. Jest to związane ze zmianą wszystkich głównych produktów i akcesoriów do nich, przekłada się też na zewnętrzną komunikację i marketing. W Polsce wdrażaliśmy ten proces w dwóch fabrykach w Gnieźnie i w jednej w Namysłowie.

Co ta rewolucja oznacza dla odbiorców waszych produktów?

Zmiana dla klienta oznacza przede wszystkim mniej zużytej energii, ale także wyższy komfort użytkowania, lepsze doświetlenie wnętrz, a co za tym idzie zdrowsze i bardziej przyjazne dla ludzi domy. Najważniejszą zmianą było wyprodukowanie okien, które nie tylko są cieplejsze, ale jednocześnie mają nawet o 10 procent większą powierzchnię przeszklenia. Zastosowaliśmy innowacyjną technologię łączenia drewna z nowym wysokoizolacyjnym materiałem oraz proces termicznej obróbki drewna, dzięki czemu ramy mogły stać się węższe, a szyba większa. Zmienił się znacząco zewnętrzny i wewnętrzny wygląd okien. Zasadniczy postęp polega również na większym wyborze sposobu ich otwierania – teraz klienci mogą kupić wszystkie podstawowe typy okien dachowych VELUX z górnym lub dolnym otwieraniem. Inaczej wygląda też sposób montażu, teraz okna można zamontować na dwóch poziomach, standardowym i obniżonym. Montaż obniżony jest bardziej energooszczędny.

Stanęło przed Panem olbrzymie menadżerskie wyzwanie: musiał Pan jednocześnie szybko poznać organizację, którą zaczął Pan zarządzać i od razu wprowadzać w niej zmiany. Byłbym trochę przerażony na Pańskim miejscu.

Byłem tego całkowicie świadomy i na to przygotowany. Uważam, że trafiłem do dobrej firmy w bardzo ciekawym i przełomowym dla niej momencie.

Wszystko się udało? Nie było poślizgów?

Na pewno nie było takich, z którymi byśmy sobie nie poradzili. Mało tego, że nie było większych kłopotów, to możemy szczerze mówić o sukcesach. W zeszłym roku Grupa Velux i spółki siostrzane zwiększyły w polskich zakładach wartość produkcji o 13 procent i zatrudnienie o 300 osób.

Płynnie wymieniliście 80 procent maszyn i zwiększyliście jeszcze produkcje w tym czasie? Przyzna Pan, że brzmi to zbyt wiarygodnie. Cudów nie ma.

To nie cud, a dobry plan. Proces zmian obejmował dwa lata 2012 i 2013. W 4 kwartale 2012 zapoznaliśmy rynek z nową ofertą, potem pokazywaliśmy ją na targach, a samą sprzedaż zaplanowaliśmy też tak, by dostosować ją do sytuacji i płynnie wprowadzić zmiany. Początkowo z nowości wprowadziliśmy tylko produkty z wyższej półki, które były też w swojej kategorii droższe od poprzedników i przyglądaliśmy się temu, jak rynek zareaguje.

Na szczęście dość szybko klienci zauważyli, że za niewiele większe pieniądze otrzymują konkretne korzyści i popyt na te produkty przerósł nasze oczekiwania. Sprzedaliśmy w Polsce półtora raza więcej niż zakładaliśmy.

Ale nie ma niczego za darmo, grupa przez 2 lata zainwestowała w tę zmianę 250 milionów złotych. Zapewne oznacza to, że w tym roku i być może przyszłym, budżet na inwestycje będzie ograniczony?

Rzeczywiście była to jak dotąd największa jednorazowa inwestycja firmy Velux w Polsce. Dlatego na razie nie spodziewamy się kolejnych tak spektakularnych przedsięwzięć, lecz skupiamy się na optymalizacji wyników.

Ale dla grupy rynek polski jest istotny i należy się spodziewać, że będziecie tu w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat inwestować. Przestój w biegu nie będzie groźny?

Polska jest wiodącym rynkiem jeżeli chodzi o region Europy Centralnej i Wschodniej. Po pierwsze dlatego, że ma ogromny potencjał. Mimo chudych lat ciągle buduje się w naszym kraju naprawdę bardzo dużo. W tym roku zostaną wydane pozwolenia na budowę około 150 tysięcy mieszkań, w tym 75-80 tysięcy na domy jednorodzinne, a to już jest bezpośrednio i mocno związane z naszym biznesem.

Jeszcze ciekawszą liczbą jest ta mówiąca o 700 tysiącach mieszkań będących w trakcie budowy, więc naprawdę dużo się dzieje. Dlatego nie zamierzamy zwalniać tempa naszego rozwoju. Dynamika jest tu dużo większa niż w Europie Zachodniej. Rynek polski jest też ważny, bo Velux ulokował na nim sporą część potencjału produkcyjnego, mimo tego, że Polska nie jest już tak konkurencyjna jeżeli chodzi o koszty produkcji. W samej Europie są już tańsze lokalizacje, nie wspominając nawet o tym, jak jest na świecie. My jednak doceniamy potencjał ludzi, których możemy tu zatrudnić, ich wiedzę, kwalifikacje i zaangażowanie na wszystkich szczeblach organizacji.

Jest jakaś specyfika naszego rynku, stosujecie tu jakieś specjalne podejście?

Zawsze staramy się podchodzić indywidualnie do wszystkich rynków. Jeżeli chodzi o technologie i warunki atmosferyczne, to oczywiście w Europie wyzwania są bardzo podobne.

Tyle, że klient jest jednak z goła inny.

Oczywiście, zasobność klienta jest inna. Przeciętny Polak nie dysponuje portfelem przeciętnego Niemca i my to oczywiście uwzględniamy i widzimy popularność produktów mniej zaawansowanych, a przez co i bardziej atrakcyjnych cenowo. Ponadto w naszej branży ta specyfika oznacza również, większą konkurencyjność rynku. Dla naszego największego konkurenta Polska jest rynkiem macierzystym, a inni producenci również mają lokalną produkcję. Abyśmy mogli się rozwijać i proponować coraz lepsze rozwiązania klientom musimy się dostosować do wymagań rynku, na które konkurencja ma znaczący wpływ.

Polak decyduje tylko i wyłącznie na podstawie ceny, czy jednak to się nieco zmienia i wierzy też, że za jakość trzeba zapłacić?

Obserwujemy stały wzrost zainteresowania coraz to droższymi i bardziej zawansowanymi produktami. Odbieram to jako rosnącą świadomość inwestorów i bardziej długofalowe podejście do budowy domu. Mimo ograniczeń finansowych po stronie klientów coraz częściej spotykamy developerów, którzy decydują się na bardziej skomplikowane rozwiązania, by zaproponować klientom coś naprawdę nowoczesnego. Choć ciągle oczywiście rozmowa o cenie jest codziennością.

Świadomość, o której Pan mówi, związana jest z energooszczędnością?

Dziś nie powinno się już postrzegać oszczędności, jakie może przynieść okno tylko w kontekście minimalizacji strat. W przypadku okna mamy do czynienia z produktem, który oszczędza, ale też i może pozyskiwać energię. Nazywamy to bilansem energetycznym. Dobrze skonstruowane okno minimalizuje straty ciepła w zimie oraz pozyskuje maksymalną możliwe ilości darmowej energii słonecznej do domu, czy mieszkania, aby go dogrzać i doświetlić. Przy większej powierzchni przeszklenia oszczędzamy również energię elektryczną, bo im więcej światła dziennego w mieszkaniu tym mniejsze będziemy płacić rachunki. Dla wszystkich byłoby lepiej, żeby takie podejście do okien było powszechne.

Tylko jak przekonać klienta do takiej inwestycji? Do tego potrzebna jest wyobraźnia, by zobaczyć, że przez 20 lat to nam naprawdę się opłaci. Przecież wasze okna czasami, szczególnie z tej wyższej półki, są trzy, czy cztery razy droższe od tych najtańszych.

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że ceny naszych produktów z podstawowej oferty są podobne do porównywalnych modeli firm konkurencyjnych. Aby pomóc kształtować wyobraźnię klientów Velux stawia budynki modelowe i przeprowadza w nich eksperymenty technologiczne. Mierzymy parametry fizyczne takich budynków oraz opisujemy wrażenia ich mieszkańców, którzy korzystają z naszych najnowszych rozwiązań. W tym samym czasie sprawdzamy też oszczędności energii, jakie powstają dzięki temu. Obecnie na świecie mamy już 21 taki obiektów. W Polsce byliśmy zaangażowani w projekty partnerskie i może kiedyś będziemy mieli własny, który pobudzi wyobraźnię rodzimych inwestorów. Braliśmy niedawno w Polsce udział w realizacji certyfikowanego domu pasywnego w którym powierzchnia przeszklenia wynosiła 33 proc. Na takim przykładzie widać, że można połączyć energooszczędność ze zdrowym klimatem wnętrza. Na pewno trzeba do tego trochę dopłacić, taki dom będzie droższy, ale ta inwestycja z pewnością się zwróci.

Mówi Pan w wywiadach o konieczności wprowadzenie daleko idących zmian w prawie, które wymuszą stosowanie takich energooszczędnych rozwiązań. Nie obawia się Pan oskarżeń, że w ten sposób gracie pod siebie, pod swoją nowa technologię.

My nie popieramy zmian, które obligują do kupowania naszych produktów, tylko lobbujemy na rzecz energooszczędności, a przecież nie jesteśmy jedynym producentem, który ma produkty odpowiadające na te potrzeby. Zdecydowanie za mało w naszym prawie jest aspektów związanych z bilansem energetycznym. Mogłoby być też znacznie lepiej z uwzględnianiem parametrów klimatu wewnątrz budynków, co w Europie już jest stosowane. Bo przecież niezwykle ważne jest doświetlenie pomieszczeń, czy jakość powietrza i jego ilość. Budynki muszą dobrze służyć ludziom.

Ale Polacy źle reagują na takie regulacje. Dobrym przykładem są tu żarówki, na których ceny narzekamy chyba wszyscy bez wyjątku. Obecnie są przecież kilkadziesiąt razy droższe niż jeszcze przed kilku laty. Wprawdzie są energooszczędne, ale jednak znów nie tak trwałe, jak obiecują producenci, więc i o zwrot poniesionych kosztów trudno.

Z reguły nie lubimy zmian oraz tego, że coś nas kosztuje więcej, a inwestycje w produkty bardziej energooszczędne zwracają się często w dłuższej perspektywie. Wymiana żarówek dotyczyła każdego gospodarstwa domowego w Polsce. Przepisy budowlane głównie interesują inwestorów, a ponieważ wzrasta świadomość potrzeby energooszczędnego budownictwa, zatem zrozumienie tych zmian jest większe.

Łatwiej jednak z całą pewności nie będzie małym producentom z wprowadzaniem takich norm. Dość powiedzieć, że kiedyś w Europie było ponad 30 firm produkujących okna dachowe. Dziś są już albo historią, albo też odnotowują straty. Rynek globalny zawsze oznaczać musi konsolidację. Jak Pan to widzi z pozycji lidera?

Rynek okien dachowych ma pewną pojemność. Liczba okien, które można wyprodukować i sprzedać, jest dość ograniczona. Jest to sektor z potencjałem, ale są większe w budownictwie. Rynek okien dachowych nie da rady utrzymać ogromnej liczby producentów działających na dużą skalę. Przed 70 laty stworzyliśmy ten rynek i przez ok. 30 lat nikt się poważnie nim nie zainteresował. Dopiero potem pojawiały się kolejne firmy, a najwięcej z nich w ostatnich dwóch, trzech dekadach.

Nie wydaje mi się również, by w najbliższym czasie jakiś nowy producent zajął się tym segmentem, bo okno dachowe jest dużym wyzwaniem w związku ze specyfiką doboru, montażu, i koniecznością opieki posprzedażnej producenta. To wszystko powoduje, że na rynku okien dachowych rzeczywiście obecnie liczy się tylko kilku producentów, wśród których najbardziej znane marki to Velux, Fakro i Roto.

Co do zmian w legislacji chciałbym dodać, że to zawsze najpierw biznes ma rozwiązania i pokazuje, że nowy standard jest możliwy. Dopiero z pewnym opóźnieniem zmienia się prawo. Myślę, że producenci sobie poradzą. Trzeba natomiast zadbać o lepsze mechanizmy finansowania inwestycji dla potencjalnych klientów.

Na rynku widać wyraźne odbicie, choć ciągle dominują dwie prognozy. Ta zapowiadająca znaczący wzrost w inwestycjach budowalnych i ta bardziej ostrożna mówiąca, że na razie nie będzie gorzej. Której z nich jest Pan zwolennikiem?

Z końcem zeszłego roku byłem umiarkowanym optymistą i twierdziłem, że spadków w roku 2014 nie będzie. Obecnie dalej patrzę rynek z lekkim optymizmem. Mieliśmy bardzo sprzyjającą pogodę w pierwszej połowie roku, która pomogła inwestorom i nam, aczkolwiek właściwy sezon sprzedaży okien dachowych jest jeszcze przed nami i on pokaże, jak zakończy się ten rok.

A Pańscy pracownicy z optymizmem patrzą w przyszłość? Gdybym spotkał jednego z nich i zapytał, czy jest zadowolony z pracy i wynagrodzenia, to co by mi odpowiedział?

Wydaje mi się, że ten pracownik powinien być zadowolony i powiedziałby, że panuje u nas dobra atmosfera i kultura pracy. Wynika to też z motta założyciela firmy, które mówi, że Velux swoich klientów, pracowników i kontrahentów traktuje lepiej niż wszyscy inni na rynku. Dbamy o pracowników, bo wiemy, że jest i zawsze było to kluczowe dla naszej efektywności i konkurencyjności.

To jest jakiś duński model? Jakaś szersza koncepcja?

Tak, jest to założenie firmy modelowej, które zostało sformułowane przez naszego założyciela Villum Kann Rasmussena w latach sześćdziesiątych. Społeczna odpowiedzialność biznesu jest mocno zakorzeniona w filozofii firmy.

Statystycznie można to zadowolenie zaobserwować w liczbach zwalniających się pracowników. Skoro Pan mówi o ich powszechnym zadowoleniu to rozumiem, że raczej z firmy Velux się nie zwalniają?

Rotację mamy naprawdę niską. Jednak każdy ma swoją wizję kariery zawodowej, czasem też o zmianie pracy decyduje życie prywatne. Mamy wielu pracowników, którzy są z nami w Polsce od początku i mogą pochwalić się nawet dwudziestoletnim stażem.

Zmienimy temat na mniej dla Pana przyjemny, jeśli Pan pozwoli.

Bardzo proszę.

Spór między Veluxem a firmą Fakro wszedł już w fazę, gdzie padają bardzo ciężkie oskarżenia. - _ Velux robi nam czarny PR, buduje negatywny wizerunek produktów z Polski , selektywnie obniża ceny na wybranych rynkach _ - wylicza Ryszard Florek, prezes Fakro w wywiadzie, którego nam udzielił. Spór po raz drugi rozpatruje Komisja Europejska, a Florek przekonuje, że ten konflikt toczy się o coś więcej niż pozycja rynkowa, a nawet być albo nie być jego firmy. Tu chodzi o polski dobrobyt. Jak pan odpowiada na te zarzuty?

Wolę konkurować na dobrej jakości okna, obsługą klienta i promocją niż toczyć tego typu dyskusje, ale oczywiście odniosę się do tego, co powiedział pan prezes.

Velux produkuje w wielu krajach, w tym w Polsce. U nas znajdują się bardzo duże zakłady produkujące okna dachowe Velux, które są sprzedawane w całej Europie. Co więcej jako Grupa Velux i spółki siostrzane jesteśmy największym eksporterem okien z Polski, a więc sprzedajemy produkty z Polski na rynku globalnym, tworząc nowe miejsca pracy i warunki do rozwoju dla naszych lokalnych dostawców. Mamy zasadniczy wpływ na budowanie dobrego wizerunku produktów z Polski.

Jak wspomniałem wcześniej, Velux ze względów historycznych ma dominującą pozycję na światowym rynku i na to ciężko pracowaliśmy. Wiemy też, co to oznacza i musimy oczywiście zachowywać się adekwatnie. Po pierwsze dlatego, że wynika to z etyki biznesu, a po drugie z przepisów prawa. Uczciwość i odpowiedzialność w biznesie jest wpisana w nasze DNA od samego początku. Mając tego pełną świadomość szkolimy wszystkich naszych pracowników, by wiedzieli jakie zasady nas obowiązują.

Tyle, że sprawie ponownie przygląda się Komisja Europejska.

Jeśli ktoś zgłasza się do KE z wnioskiem, komisja musi się sprawie przyjrzeć. Ale trzeba wykazać, że zarzuty są zasadne – kiedy kilka lat temu trafiły one do UOKiK-u i do Komisji Europejskiej nic nie stwierdzono. Komisja Europejska kontrolowała nas wnikliwie. Było to przedsięwzięcie zakrojone na szeroką skalę. W naszych siedzibach w pięciu krajach oraz u naszych klientów liczna grupa urzędników w asyście funkcjonariuszy policji przeprowadziła kontrolę w tym samym czasie. Nic nie stwierdzono poza tym, że stosujemy się do przepisów prawa. To jest opinia Komisji Europejskiej, która jest obiektywna. Nasz przypadek został opisany w biuletynie KE jako przykład dobrej praktyki. Można go pobrać ze strony internetowej Komisji.

Tak często ten wątek pojawia się w wypowiedziach prezesa Fakro, że należy się jednak spodziewać długiej walki, która zresztą trwa, bo przecież w KE jest już drugi wniosek. To jeszcze jest biznes, czy może już bardziej jakaś krucjata? Jak Pan to odbiera?

Konkurencja jest w każdej branży i często bywa bardzo ostra. Nie ulega wątpliwości, że musi ona odbywać się na zdrowych i przejrzystych zasadach, aby była korzystna dla rynku i konsumenta. My działamy transparentnie, zawsze kiedy trzeba współpracujemy otwarcie z organami kontroli. Jeśli więc ktokolwiek zgłasza wątpliwości, jestem pewien, że niedługo zostaną wyjaśnione, jak wszystkie wcześniejsze.

To kłopotliwy konkurent? W jednym z ostatnich wywiadów zasugerował nawet, że Velux chciał wykupić Fakro.

Z tego, co mi wiadomo, takich decyzji nie było. Wiem natomiast, że tego typu plany były by bezzasadne, bo właściwe urzędy nie dopuściłyby do połączenia dwóch firm, które razem miałyby zbyt mocną pozycje na całym rynku europejskim. W związku z tym jest to temat nie podlegający dyskusji.

Przed rokiem objął Pan stanowisko Dyrektora Generalnego Velux Polska. Pierwszym celem było pomyślne wprowadzenie na rynek nowej generacji produktów. Jak to się udało i jak ocenia Pan całe te dwanaście miesięcy?

Moje dołączenie do firmy zbiegło się z projektem wdrażania prawdziwej rewolucji. Była to największa jednorazowa zmiana technologiczna w historii firmy, która wiązała się z olbrzymim zaangażowaniem wielu osób. Muszę przyznać, że proces wprowadzenia na rynek nowej generacji okien dachowych przebiegł pomyślnie i spotkał się z dużą akceptacją rynku. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tym przedsięwzięciu.

Rzucił się Pan na głęboką wodę.

Warto zauważyć, że zdecydowaliśmy się na zmianę w nienajlepszych czasach dla rynku budowlanego, zarówno w Polsce, jak i całej Europie. Był to okres słabych wzrostów i licznych zawirowań. Paradoksalnie, to jeszcze bardziej zachęciło mnie do podjęcia się tego zadania, bo to pokazuje, jaką firmą jest Velux. Najkrócej rzecz ujmując jest to firma, która mimo niesprzyjających okoliczności zewnętrznych decyduje się na zaplanowaną zmianę, podejmując ryzyko i wierząc w swoją strategię.

Wprowadzenie nowej technologii w produkcji okien odbywa się średnio raz na kilkanaście lat i wymaga zmiany większości parku maszynowego we wszystkich europejskich fabrykach, w tym w Polsce na poziomie 80 procent. Jest to związane ze zmianą wszystkich głównych produktów i akcesoriów do nich, przekłada się też na zewnętrzną komunikację i marketing. W Polsce wdrażaliśmy ten proces w dwóch fabrykach w Gnieźnie i w jednej w Namysłowie.

Co ta rewolucja oznacza dla odbiorców waszych produktów?

Zmiana dla klienta oznacza przede wszystkim mniej zużytej energii, ale także wyższy komfort użytkowania, lepsze doświetlenie wnętrz, a co za tym idzie zdrowsze i bardziej przyjazne dla ludzi domy. Najważniejszą zmianą było wyprodukowanie okien, które nie tylko są cieplejsze, ale jednocześnie mają nawet o 10 procent większą powierzchnię przeszklenia. Zastosowaliśmy innowacyjną technologię łączenia drewna z nowym wysokoizolacyjnym materiałem oraz proces termicznej obróbki drewna, dzięki czemu ramy mogły stać się węższe, a szyba większa. Zmienił się znacząco zewnętrzny i wewnętrzny wygląd okien. Zasadniczy postęp polega również na większym wyborze sposobu ich otwierania – teraz klienci mogą kupić wszystkie podstawowe typy okien dachowych VELUX z górnym lub dolnym otwieraniem. Inaczej wygląda też sposób montażu, teraz okna można zamontować na dwóch poziomach, standardowym i obniżonym. Montaż obniżony jest bardziej energooszczędny.

Stanęło przed Panem olbrzymie menadżerskie wyzwanie: musiał Pan jednocześnie szybko poznać organizację, którą zaczął Pan zarządzać i od razu wprowadzać w niej zmiany. Byłbym trochę przerażony na Pańskim miejscu.

Byłem tego całkowicie świadomy i na to przygotowany. Uważam, że trafiłem do dobrej firmy w bardzo ciekawym i przełomowym dla niej momencie.

Wszystko się udało? Nie było poślizgów?

Na pewno nie było takich, z którymi byśmy sobie nie poradzili. Mało tego, że nie było większych kłopotów, to możemy szczerze mówić o sukcesach. W zeszłym roku Grupa Velux i spółki siostrzane zwiększyły w polskich zakładach wartość produkcji o 13 procent i zatrudnienie o 300 osób.

Płynnie wymieniliście 80 procent maszyn i zwiększyliście jeszcze produkcje w tym czasie? Przyzna Pan, że brzmi to zbyt wiarygodnie. Cudów nie ma.

To nie cud, a dobry plan. Proces zmian obejmował dwa lata 2012 i 2013. W 4 kwartale 2012 zapoznaliśmy rynek z nową ofertą, potem pokazywaliśmy ją na targach, a samą sprzedaż zaplanowaliśmy też tak, by dostosować ją do sytuacji i płynnie wprowadzić zmiany. Początkowo z nowości wprowadziliśmy tylko produkty z wyższej półki, które były też w swojej kategorii droższe od poprzedników i przyglądaliśmy się temu, jak rynek zareaguje.

Na szczęście dość szybko klienci zauważyli, że za niewiele większe pieniądze otrzymują konkretne korzyści i popyt na te produkty przerósł nasze oczekiwania. Sprzedaliśmy w Polsce półtora raza więcej niż zakładaliśmy.

Ale nie ma niczego za darmo, grupa przez 2 lata zainwestowała w tę zmianę 250 milionów złotych. Zapewne oznacza to, że w tym roku i być może przyszłym, budżet na inwestycje będzie ograniczony?

Rzeczywiście była to jak dotąd największa jednorazowa inwestycja firmy Velux w Polsce. Dlatego na razie nie spodziewamy się kolejnych tak spektakularnych przedsięwzięć, lecz skupiamy się na optymalizacji wyników.

Ale dla grupy rynek polski jest istotny i należy się spodziewać, że będziecie tu w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat inwestować. Przestój w biegu nie będzie groźny?

Polska jest wiodącym rynkiem jeżeli chodzi o region Europy Centralnej i Wschodniej. Po pierwsze dlatego, że ma ogromny potencjał. Mimo chudych lat ciągle buduje się w naszym kraju naprawdę bardzo dużo. W tym roku zostaną wydane pozwolenia na budowę około 150 tysięcy mieszkań, w tym 75-80 tysięcy na domy jednorodzinne, a to już jest bezpośrednio i mocno związane z naszym biznesem.

Jeszcze ciekawszą liczbą jest ta mówiąca o 700 tysiącach mieszkań będących w trakcie budowy, więc naprawdę dużo się dzieje. Dlatego nie zamierzamy zwalniać tempa naszego rozwoju. Dynamika jest tu dużo większa niż w Europie Zachodniej. Rynek polski jest też ważny, bo Velux ulokował na nim sporą część potencjału produkcyjnego, mimo tego, że Polska nie jest już tak konkurencyjna jeżeli chodzi o koszty produkcji. W samej Europie są już tańsze lokalizacje, nie wspominając nawet o tym, jak jest na świecie. My jednak doceniamy potencjał ludzi, których możemy tu zatrudnić, ich wiedzę, kwalifikacje i zaangażowanie na wszystkich szczeblach organizacji.

Jest jakaś specyfika naszego rynku, stosujecie tu jakieś specjalne podejście?

Zawsze staramy się podchodzić indywidualnie do wszystkich rynków. Jeżeli chodzi o technologie i warunki atmosferyczne, to oczywiście w Europie wyzwania są bardzo podobne.

Tyle, że klient jest jednak z goła inny.

Oczywiście, zasobność klienta jest inna. Przeciętny Polak nie dysponuje portfelem przeciętnego Niemca i my to oczywiście uwzględniamy i widzimy popularność produktów mniej zaawansowanych, a przez co i bardziej atrakcyjnych cenowo. Ponadto w naszej branży ta specyfika oznacza również, większą konkurencyjność rynku. Dla naszego największego konkurenta Polska jest rynkiem macierzystym, a inni producenci również mają lokalną produkcję. Abyśmy mogli się rozwijać i proponować coraz lepsze rozwiązania klientom musimy się dostosować do wymagań rynku, na które konkurencja ma znaczący wpływ.

Polak decyduje tylko i wyłącznie na podstawie ceny, czy jednak to się nieco zmienia i wierzy też, że za jakość trzeba zapłacić?

Obserwujemy stały wzrost zainteresowania coraz to droższymi i bardziej zawansowanymi produktami. Odbieram to jako rosnącą świadomość inwestorów i bardziej długofalowe podejście do budowy domu. Mimo ograniczeń finansowych po stronie klientów coraz częściej spotykamy developerów, którzy decydują się na bardziej skomplikowane rozwiązania, by zaproponować klientom coś naprawdę nowoczesnego. Choć ciągle oczywiście rozmowa o cenie jest codziennością.

Świadomość, o której Pan mówi, związana jest z energooszczędnością?

Dziś nie powinno się już postrzegać oszczędności, jakie może przynieść okno tylko w kontekście minimalizacji strat. W przypadku okna mamy do czynienia z produktem, który oszczędza, ale też i może pozyskiwać energię. Nazywamy to bilansem energetycznym. Dobrze skonstruowane okno minimalizuje straty ciepła w zimie oraz pozyskuje maksymalną możliwe ilości darmowej energii słonecznej do domu, czy mieszkania, aby go dogrzać i doświetlić. Przy większej powierzchni przeszklenia oszczędzamy również energię elektryczną, bo im więcej światła dziennego w mieszkaniu tym mniejsze będziemy płacić rachunki. Dla wszystkich byłoby lepiej, żeby takie podejście do okien było powszechne.

Tylko jak przekonać klienta do takiej inwestycji? Do tego potrzebna jest wyobraźnia, by zobaczyć, że przez 20 lat to nam naprawdę się opłaci. Przecież wasze okna czasami, szczególnie z tej wyższej półki, są trzy, czy cztery razy droższe od tych najtańszych.

Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że ceny naszych produktów z podstawowej oferty są podobne do porównywalnych modeli firm konkurencyjnych. Aby pomóc kształtować wyobraźnię klientów Velux stawia budynki modelowe i przeprowadza w nich eksperymenty technologiczne. Mierzymy parametry fizyczne takich budynków oraz opisujemy wrażenia ich mieszkańców, którzy korzystają z naszych najnowszych rozwiązań. W tym samym czasie sprawdzamy też oszczędności energii, jakie powstają dzięki temu. Obecnie na świecie mamy już 21 taki obiektów. W Polsce byliśmy zaangażowani w projekty partnerskie i może kiedyś będziemy mieli własny, który pobudzi wyobraźnię rodzimych inwestorów. Braliśmy niedawno w Polsce udział w realizacji certyfikowanego domu pasywnego w którym powierzchnia przeszklenia wynosiła 33 proc. Na takim przykładzie widać, że można połączyć energooszczędność ze zdrowym klimatem wnętrza. Na pewno trzeba do tego trochę dopłacić, taki dom będzie droższy, ale ta inwestycja z pewnością się zwróci.

Mówi Pan w wywiadach o konieczności wprowadzenie daleko idących zmian w prawie, które wymuszą stosowanie takich energooszczędnych rozwiązań. Nie obawia się Pan oskarżeń, że w ten sposób gracie pod siebie, pod swoją nowa technologię.

My nie popieramy zmian, które obligują do kupowania naszych produktów, tylko lobbujemy na rzecz energooszczędności, a przecież nie jesteśmy jedynym producentem, który ma produkty odpowiadające na te potrzeby. Zdecydowanie za mało w naszym prawie jest aspektów związanych z bilansem energetycznym. Mogłoby być też znacznie lepiej z uwzględnianiem parametrów klimatu wewnątrz budynków, co w Europie już jest stosowane. Bo przecież niezwykle ważne jest doświetlenie pomieszczeń, czy jakość powietrza i jego ilość. Budynki muszą dobrze służyć ludziom.

Ale Polacy źle reagują na takie regulacje. Dobrym przykładem są tu żarówki, na których ceny narzekamy chyba wszyscy bez wyjątku. Obecnie są przecież kilkadziesiąt razy droższe niż jeszcze przed kilku laty. Wprawdzie są energooszczędne, ale jednak znów nie tak trwałe, jak obiecują producenci, więc i o zwrot poniesionych kosztów trudno.

Z reguły nie lubimy zmian oraz tego, że coś nas kosztuje więcej, a inwestycje w produkty bardziej energooszczędne zwracają się często w dłuższej perspektywie. Wymiana żarówek dotyczyła każdego gospodarstwa domowego w Polsce. Przepisy budowlane głównie interesują inwestorów, a ponieważ wzrasta świadomość potrzeby energooszczędnego budownictwa, zatem zrozumienie tych zmian jest większe.

Łatwiej jednak z całą pewności nie będzie małym producentom z wprowadzaniem takich norm. Dość powiedzieć, że kiedyś w Europie było ponad 30 firm produkujących okna dachowe. Dziś są już albo historią, albo też odnotowują straty. Rynek globalny zawsze oznaczać musi konsolidację. Jak Pan to widzi z pozycji lidera?

Rynek okien dachowych ma pewną pojemność. Liczba okien, które można wyprodukować i sprzedać, jest dość ograniczona. Jest to sektor z potencjałem, ale są większe w budownictwie. Rynek okien dachowych nie da rady utrzymać ogromnej liczby producentów działających na dużą skalę. Przed 70 laty stworzyliśmy ten rynek i przez ok. 30 lat nikt się poważnie nim nie zainteresował. Dopiero potem pojawiały się kolejne firmy, a najwięcej z nich w ostatnich dwóch, trzech dekadach.

Nie wydaje mi się również, by w najbliższym czasie jakiś nowy producent zajął się tym segmentem, bo okno dachowe jest dużym wyzwaniem w związku ze specyfiką doboru, montażu, i koniecznością opieki posprzedażnej producenta. To wszystko powoduje, że na rynku okien dachowych rzeczywiście obecnie liczy się tylko kilku producentów, wśród których najbardziej znane marki to Velux, Fakro i Roto.

Co do zmian w legislacji chciałbym dodać, że to zawsze najpierw biznes ma rozwiązania i pokazuje, że nowy standard jest możliwy. Dopiero z pewnym opóźnieniem zmienia się prawo. Myślę, że producenci sobie poradzą. Trzeba natomiast zadbać o lepsze mechanizmy finansowania inwestycji dla potencjalnych klientów.

Na rynku widać wyraźne odbicie, choć ciągle dominują dwie prognozy. Ta zapowiadająca znaczący wzrost w inwestycjach budowalnych i ta bardziej ostrożna mówiąca, że na razie nie będzie gorzej. Której z nich jest Pan zwolennikiem?

Z końcem zeszłego roku byłem umiarkowanym optymistą i twierdziłem, że spadków w roku 2014 nie będzie. Obecnie dalej patrzę rynek z lekkim optymizmem. Mieliśmy bardzo sprzyjającą pogodę w pierwszej połowie roku, która pomogła inwestorom i nam, aczkolwiek właściwy sezon sprzedaży okien dachowych jest jeszcze przed nami i on pokaże, jak zakończy się ten rok.

A Pańscy pracownicy z optymizmem patrzą w przyszłość? Gdybym spotkał jednego z nich i zapytał, czy jest zadowolony z pracy i wynagrodzenia, to co by mi odpowiedział?

Wydaje mi się, że ten pracownik powinien być zadowolony i powiedziałby, że panuje u nas dobra atmosfera i kultura pracy. Wynika to też z motta założyciela firmy, które mówi, że Velux swoich klientów, pracowników i kontrahentów traktuje lepiej niż wszyscy inni na rynku. Dbamy o pracowników, bo wiemy, że jest i zawsze było to kluczowe dla naszej efektywności i konkurencyjności.

To jest jakiś duński model? Jakaś szersza koncepcja?

Tak, jest to założenie firmy modelowej, które zostało sformułowane przez naszego założyciela Villum Kann Rasmussena w latach sześćdziesiątych. Społeczna odpowiedzialność biznesu jest mocno zakorzeniona w filozofii firmy.

Statystycznie można to zadowolenie zaobserwować w liczbach zwalniających się pracowników. Skoro Pan mówi o ich powszechnym zadowoleniu to rozumiem, że raczej z firmy Velux się nie zwalniają?

Rotację mamy naprawdę niską. Jednak każdy ma swoją wizję kariery zawodowej, czasem też o zmianie pracy decyduje życie prywatne. Mamy wielu pracowników, którzy są z nami w Polsce od początku i mogą pochwalić się nawet dwudziestoletnim stażem.

Zmienimy temat na mniej dla Pana przyjemny, jeśli Pan pozwoli.

Bardzo proszę.

Spór między Veluxem a firmą Fakro wszedł już w fazę, gdzie padają bardzo ciężkie oskarżenia. - * *_ Velux robi nam czarny PR, buduje negatywny wizerunek produktów z Polski , selektywnie obniża ceny na wybranych rynkach _ - wylicza Ryszard Florek, prezes Fakro w wywiadzie, którego nam udzielił. Spór po raz drugi rozpatruje Komisja Europejska, a Florek przekonuje, że ten konflikt toczy się o coś więcej niż pozycja rynkowa, a nawet być albo nie być jego firmy. Tu chodzi o polski dobrobyt. Jak pan odpowiada na te zarzuty?

Wolę konkurować na dobrej jakości okna, obsługą klienta i promocją niż toczyć tego typu dyskusje, ale oczywiście odniosę się do tego, co powiedział pan prezes.

Velux produkuje w wielu krajach, w tym w Polsce. U nas znajdują się bardzo duże zakłady produkujące okna dachowe Velux, które są sprzedawane w całej Europie. Co więcej jako Grupa Velux i spółki siostrzane jesteśmy największym eksporterem okien z Polski, a więc sprzedajemy produkty z Polski na rynku globalnym, tworząc nowe miejsca pracy i warunki do rozwoju dla naszych lokalnych dostawców. Mamy zasadniczy wpływ na budowanie dobrego wizerunku produktów z Polski.

Jak wspomniałem wcześniej, Velux ze względów historycznych ma dominującą pozycję na światowym rynku i na to ciężko pracowaliśmy. Wiemy też, co to oznacza i musimy oczywiście zachowywać się adekwatnie. Po pierwsze dlatego, że wynika to z etyki biznesu, a po drugie z przepisów prawa. Uczciwość i odpowiedzialność w biznesie jest wpisana w nasze DNA od samego początku. Mając tego pełną świadomość szkolimy wszystkich naszych pracowników, by wiedzieli jakie zasady nas obowiązują.

Tyle, że sprawie ponownie przygląda się Komisja Europejska.

Jeśli ktoś zgłasza się do KE z wnioskiem, komisja musi się sprawie przyjrzeć. Ale trzeba wykazać, że zarzuty są zasadne – kiedy kilka lat temu trafiły one do UOKiK-u i do Komisji Europejskiej nic nie stwierdzono. Komisja Europejska kontrolowała nas wnikliwie. Było to przedsięwzięcie zakrojone na szeroką skalę. W naszych siedzibach w pięciu krajach oraz u naszych klientów liczna grupa urzędników w asyście funkcjonariuszy policji przeprowadziła kontrolę w tym samym czasie. Nic nie stwierdzono poza tym, że stosujemy się do przepisów prawa. To jest opinia Komisji Europejskiej, która jest obiektywna. Nasz przypadek został opisany w biuletynie KE jako przykład dobrej praktyki. Można go pobrać ze strony internetowej Komisji.

Tak często ten wątek pojawia się w wypowiedziach prezesa Fakro, że należy się jednak spodziewać długiej walki, która zresztą trwa, bo przecież w KE jest już drugi wniosek. To jeszcze jest biznes, czy może już bardziej jakaś krucjata? Jak Pan to odbiera?

Konkurencja jest w każdej branży i często bywa bardzo ostra. Nie ulega wątpliwości, że musi ona odbywać się na zdrowych i przejrzystych zasadach, aby była korzystna dla rynku i konsumenta. My działamy transparentnie, zawsze kiedy trzeba współpracujemy otwarcie z organami kontroli. Jeśli więc ktokolwiek zgłasza wątpliwości, jestem pewien, że niedługo zostaną wyjaśnione, jak wszystkie wcześniejsze.

To kłopotliwy konkurent? W jednym z ostatnich wywiadów zasugerował nawet, że Velux chciał wykupić Fakro.

Z tego, co mi wiadomo, takich decyzji nie było. Wiem natomiast, że tego typu plany były by bezzasadne, bo właściwe urzędy nie dopuściłyby do połączenia dwóch firm, które razem miałyby zbyt mocną pozycje na całym rynku europejskim. W związku z tym jest to temat nie podlegający dyskusji.

strategie firm
kraj
manager
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)