Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Prezes PKO BP dla Money.pl: Kredyty będą tańsze. Ale wzrost gospodarczy...

0
Podziel się:

Money.pl rozmawia ze Zbigniewem Jagiełło, prezesem PKO BP.

Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP
Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP (Jacek Waszkiewicz / Reporter)

- _ Tegoroczny wzrost gospodarczy może być niższy o 0,4-0,8 punktu procentowego od zakładanego przez rząd _ - mówi o skutkach kryzysu na wschodzie Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, w wywiadzie dla Money.pl. - _ Wynik będzie więc i tak całkiem dobry w porównaniu do tego, co dzieje się w strefie euro. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebujemy wzrostów PKB o ponad 4 procent rocznie, by w dobrym tempie doganiać kraje Europy Zachodniej. Taki wzrost gwarantowałby nam również trwały spadek bezrobocia _ - przekonuje szef największego polskiego banku.

Łukasz Pałka, Money.pl: Niedawno PKO Bank Polski zapowiedział uruchomienie banku hipotecznego, który będzie emitował listy zastawne. To nowość na polskim rynku.

Zbigniew Jagiełło, prezes PKO Bank Polski: Nowość w Polsce, ale proszę zwrócić uwagę, że w sąsiednich krajach listy zastawne są bardzo popularnym narzędziem, które służy bankom do finansowania kredytów hipotecznych. Dlatego też równolegle do prac nad powołaniem banku hipotecznego, zainicjowaliśmy dialog środowiska bankowego z ustawodawcą i Komisją Nadzoru Finansowego, mający na celu likwidację barier w rozwoju tego rynku w Polsce.

Dlaczego zdecydowaliście się Państwo na taki krok?

Polacy mają zaciągnięte w bankach kredyty hipoteczne o wartości około 400 miliardów złotych. To zobowiązania zwykle na 20 lub więcej lat. Tymczasem, by je sfinansować, banki potrzebują pieniędzy. W tej chwili głównym źródłem tych środków są oczywiście depozyty. Problem w tym, że są one krótkoterminowe, zwykle na 3 do 6 miesięcy. Oznacza to, że depozyty muszą być odnawiane.

Na razie nie ma z tym najmniejszych problemów, ale wyobraźmy sobie sytuację, że tak się nie dzieje. Wówczas banki musiałyby zdać się na pomoc na przykład banku centralnego, bo w przeciwnym razie popadłyby w poważne kłopoty. M.in. po to, aby przeciwdziałać takiemu niebezpieczeństwu, wprowadzane są regulacje Bazylei III w zakresie norm płynnościowych, którym polskie banki będą musiały sprostać.

Co w tej sytuacji mają zmienić listy zastawne?

Listy zastawne to papiery wartościowe, które są emitowane przez bank hipoteczny i kupowane przez inwestorów instytucjonalnych. Nie można ich wycofać przed terminem zapadalności, który zwykle wynosi pięć, dziesięć lat. A więc przez ten czas bank ma pewność finansowania kredytów hipotecznych i dopiero po tym czasie musi oddać inwestorowi środki wraz z należnym odsetkami.

W popularyzacji listów zastawnych powinny pomóc ostatnie zmiany prawne zaproponowane przez Ministerstwo Finansów i Komisję Nadzoru Finansowego. Znoszą one dużą część zidentyfikowanych barier rozwoju rynku listów zastawnych w Polsce, m.in. gwarantując inwestorom dodatkowe bezpieczeństwo w przypadku bankructwa banku hipotecznego - dziś ich środki są wyłączone z masy upadłościowej tylko w teorii.

Popularyzacja listów zastawnych to też jedno z zadań tworzonego PKO Banku Hipotecznego, który oprócz zapewnienia długoterminowego finansowania kredytów hipotecznych ma zapewnić lepszą edukację rynku w zakresie bezpieczeństwa listów zastawnych i ich pozytywnego wpływu na gospodarkę.

Z punktu widzenia klienta, który bierze kredyt hipoteczny, chyba jednak niewiele się zmieni?

W krótkim terminie z jego perspektywy nie zmieni się nic. Docelowo chciałbym jednak, by Polacy brali kredyty hipoteczne nie w bankach uniwersalnych, a właśnie w bankach hipotecznych. Proszę zwrócić uwagę, że coraz więcej instytucji finansowych przymierza się do uruchomienia banków hipotecznych.

Chodzi o większe bezpieczeństwo sektora bankowego?

Tak. Jednym ze sposobów na to jest zmniejszenie zależności finansowania kredytów hipotecznych od krótkoterminowych depozytów. Recesja w Polsce nie gościła od dawna, ale nie znaczy to, że nie powinniśmy być na nią przygotowani. Banki muszą ponadto sprostać wymaganiom płynnościowym Bazylei III zmierzającym do większego bezpieczeństwa sektora bankowego.

Ale można zaryzykować stwierdzenie, że to kryzys spowodował właśnie dyskusję o listach zastawnych? Wiele banków zostało bowiem odciętych od finansowania przez spółki-matki.

Kryzys finansowy na świecie pokazał, jak ważne jest bezpieczeństwo sektora bankowego. Pokazał także, że listy zastawne zapewniają stabilne finansowanie. W Polsce, chociaż te papiery wartościowe formalnie funkcjonują od 1996 roku, nigdy się nie upowszechniły - również dlatego, że nie mieliśmy dobrych regulacji. Tymczasem w innych krajach listy stanowią znaczną część finansowania kredytów hipotecznych.

Zgodnie z zapowiedziami, bank PKO Bank Polski chce, by listy zastawne miały 30-procentowy udział w finansowaniu hipotek.

W pierwszym roku funkcjonowania. Nasz bank hipoteczny ruszy na początku 2015 roku. Na razie pracujemy nad szczegółami oferty, ale myślę, że 30 procent to łatwo osiągalny pułap. Możliwe jest też przeniesienie części obecnych kredytów hipotecznych w złotych z banku uniwersalnego. Zakładamy, że w trzecim roku działalności, nasz bank hipoteczny będzie największym na rynku.

Stopy procentowe w Polsce są za wysokie?

W naszym banku mamy na ten temat ożywioną dyskusję, w której ścierają się przeciwne poglądy. Jedna opcja głosi, że stopy powinny zostać na obecnym poziomie, a druga - że powinny zostać obniżone.

Osobiście przychylam się do tej drugiej koncepcji biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą i działania Europejskiego Banku Centralnego. Potrzebujemy impulsu dla przedsiębiorców, by kredyty dla nich były tańsze. Dlatego myślę, że do końca roku możemy zobaczyć jeszcze obniżki stóp procentowych łącznie o pół punktu procentowego.

Z punktu widzenia banku chyba nie jest to dobra informacja. Niskie stopy mają negatywny wpływ na wyniki.

W krótkim terminie tak. Ale w dłuższym, już nie: przy niskich stopach procentowych poprawia się jakość portfela kredytowego, szybciej rośnie PKB, a więc samo zainteresowanie kredytami wśród firm i klientów indywidualnych jest większe. Tak więc nawet jeżeli stracimy na wysokości odsetek od kredytów, to zyskamy na ich liczbie. A mówiąc jeszcze inaczej, co jest dobre dla gospodarki, jest też dobre dla banku.

Ale przedsiębiorcy ciągle często preferują wydawanie na inwestycje środków własnych, a nie kredyty.

Powodów takiej sytuacji upatrywałbym między innymi w opóźnieniu dużych projektów infrastrukturalnych, związanych na przykład z budową dróg, czy modernizacją kolei, które realizowane są przez duże firmy przy wykorzystaniu kredytów. Tak na marginesie - transport kolejowy powinien być podstawą w Polsce, a na razie tak nie jest.

Może nowa perspektywa unijna to zmieni?

Zawsze jestem ostrożny, gdy mowa o środkach unijnych. Powinniśmy być samodzielni, a nie tylko liczyć na Unię Europejską. Pomaga się temu, kto jest zaradny.

Może zatem nie tylko obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, ale również dodatkowe rządowe wsparcie powinno zachęcić przedsiębiorców do zwiększenia inwestycji?

Nie liczyłbym specjalnie na nowe zachęty. Podstawą powinno być zmniejszanie biurokracji. Podobnie wygląda sprawa z podatkami. Wcale nie chodzi o to, by były niższe, ale o to, by były bardziej transparentne. Żeby przedsiębiorca miał pewność, że za rok czy dwa, urząd skarbowy się o coś nie upomni, bo akurat zmieniły się przepisy bądź ich interpretacja.

Obawy przed zwiększaniem inwestycji wiążą się również z sytuacją za naszą wschodnią granicą?

Rozmowa została przeprowadzona podczas XXIV Forum Ekonomicznego w Krynicy

W jakimś stopniu na pewno tak. Jedną z podstaw rozwoju gospodarki jest zaufanie i wiara w to, że przyszłość nie będzie przedsiębiorców zaskakiwać. Wówczas chętniej inwestują i liczą na zyski. Gdy tego nie ma, to są znacznie bardziej ostrożni. W tym kontekście nie chodzi tylko o Ukrainę i Rosję, ale również o trwające spowolnienie gospodarcze w strefie euro.

Tego typu zdarzenia, o ile powodują hamowanie inwestycji w firmach, nie powinny jednak spowalniać inwestycji infrastrukturalnych, bo w nich główną rolę gra państwo.

Pokusi się Pan o prognozę, jaki wpływ na dynamikę PKB Polski będzie miał kryzys rosyjsko-ukraiński?

Szacujemy, że tegoroczny wzrost gospodarczy może być z tego powodu niższy o 0,4-0,8 punktu procentowego. Wynik będzie więc i tak całkiem dobry w porównaniu do tego, co dzieje się w strefie euro. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebujemy wzrostów PKB o ponad 4 procent rocznie, by w dobrym tempie doganiać kraje Europy Zachodniej. Wzrost PKB powyżej 4 procent gwarantowałby nam również trwały spadek bezrobocia.

Sam sektor bankowy notuje jednak w tym roku bardzo dobre wyniki.

Po pierwszym półroczu okazały się one dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Spodziewałem się wyników podobnych do ubiegłorocznych, tymczasem w większości banków są one lepsze. Myślę, że cały sektor bankowy zakończy ten rok z zyskiem o kilka procent lepszym od poprzedniego.

A PKO Bank Polski?

Będziemy powyżej średniej rynkowej. Jeżeli chodzi o zysk netto, to trzeci kwartał będzie lepszy od drugiego. Zależy mi na tym, by co roku bank osiągał zysk netto na poziomie powyżej 3 miliardów złotych. Tak będzie również w tym roku.

Rozumiem, że inwestorzy będą mogli liczyć na sowitą dywidendę?

Do kwietnia, gdy zapadną decyzje w tej kwestii, pozostało jeszcze sporo czasu. Niemniej jednak zakładam, że będzie ona wyższa niż za 2013 rok, kiedy wyniosła niemal 940 mln złotych. Niższa dywidenda w tym roku miała bowiem związek z kupnem aktywów Grupy Nordea.

Czy PKO Bank Polski planuje kolejne przejęcia?

Na razie nie mamy takich planów.

Czytaj więcej w Money.pl

banki
giełda
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)