Patricia Gandji ma 38 lat i od pięciu miesięcy jest szefową Cartier Northern Europe. Odpowiada za 19 sklepów w krajach takich jak Niemcy, Austria czy w państwach Europy Wschodniej.
Dyplomowana ekonomistka rozpoczęła karierę w 1991 roku w Escadzie, później pracowała u Bossa, następnie wróciła do Escady, gdzie była odpowiedzialna za należące do koncernu salony. Przed trzema laty Gandji rozpoczęła pracę w Cartier Northern Europe, gdzie odpowiadała za zarządzanie butikami Cartier. Firma jest częścią szwajcarskiego koncernu Richemont, do którego należą także producenci zegarków jak Lange, Jaeger-LeCoultre oraz IWC, a także producenci luksusowych artykułów piśmienniczych jak Montblanc i Montegrappa.
HB: Pani Gandji, czy przypomina Pani sobie swój pierwszy zegarek?
Patricia Gandji: Naturalnie. Był plastikowy i otrzymałam go w prezencie jako dziecko. Ale już w wieku 14 lat ubłagałam rodziców, by podarowali mi na urodziny model Cartier Santos Galbee.
HB: Życzenie urodzinowe się spełniło?
Patricia Gandji: Ku mojej radości rodzice się zgodzili. Ale przez kolejne dwa lata musiałam zrezygnować ze wszystkich prezentów urodzinowych i gwiazdowych. Na 30. urodziny, czyli jeszcze przed rozpoczęciem pracy u Cartier, sprezentowałam sobie Tank Française z białego złota, który noszę do dziś podczas specjalnych okazji.
HB: Co Panią tak fascynuje w Cartier?
Patricia Gandji: Ponad 160-letnia tradycja, rzemieślnicza jakość i pionierski duch firmy. W przypadku tak tradycyjnego przedsiębiorstwa brzmi to może niezwykle, jednak Cartier był zawsze pionierem: krótko po powstaniu przedsiębiorstwa byliśmy jednym z pierwszych jubilerów na dzisiejszym paryskim pasażu Rue de la Paix, gdzie znajdują się sklepy z luksusową biżuterią i zegarkami. Na nowych rynkach w Europie Wschodniej i azjatyckich rynkach krajów rozwijających się decydujemy dziś, gdzie będzie się znajdowało przyszłe centrum luksusu w mieście. Jubilerzy podążają za naszymi sklepami.
HB: Cartier uchodził za króla jubilerów i jubilera królów. Państwa klienci to często tzw. nowobogaccy, przeszkadza to Pani?
Patricia Gandji: Słowo nowobogacki ma w Niemczech negatywny wydźwięk. Jednak Cartier nie ma nic przeciwko tak zwanym nowobogackim. To ludzie, którzy mieli pomysły i konsekwentnie walczyli o ich zrealizowanie. Często tworzą wiele nowych miejsc pracy. Jeżeli chcą wydawać swoje ciężko zarobione pieniądze na dobra kulturowe, jak biżuteria czy wysoce skomplikowane zegarki, to co w tym niemoralnego?
HB: Czy jednak nowa, może nieco głośniejsza i nadęta klientela nie szkodzi marce?
Patricia Gandji: Mamy klientów, których rodziny są majętne już od wielu pokoleń i klientów, którzy sami zdobyli swój majątek. Są to często młodzi ludzie, których dzieci oraz wnuki pozostaną nam wierni. Chcemy zatrzymać klientów - także po to, by móc się dalej rozwijać w przyszłości.
HB: Z młodymi klientami, na przykład z branży finansowej, może nie być już tak łatwo. Wypłacalność bankowców nie jest już taka, jak wcześniej, a akcje wielu inwestorów są warte tylko połowę tego, co wcześniej. Czy w międzyczasie kryzys dotarł już do Cartier?
Patricia Gandji: W ubiegłym półroczu gospodarczym, które zamknęliśmy we wrześniu, koncern Richemont odnotował jedenastoprocentowy wzrost. Teraz zakładamy, że nadchodzący rok może być trudniejszy. Widzimy jednak duży potencjał w rynkach wschodzących. Dużym wsparciem dla nas jest to, że koncern Richemont dysponuje bardzo solidnym fundamentem finansowym. Na naszym rynku rozpoznaliśmy w minionych miesiącach trend zmierzania w kierunku górnej półki.
HB: Skąd bierze się taki trend?
- Najwyższy segment cenowy dóbr luksusowych jest w dużym stopniu odporny na kryzys, inaczej niż na poziomie cen dla segmentu niższego. Obserwujemy od dawna, że klienci z wyższego segmentu kupują biżuterię i zegarki także w czasach kryzysu. A Cartier nie jest jakąś lifestylową marką, lecz luksusem luksusu.
HB: Ale na Cartier stać nie tylko superbogaczy.
- To filozofia naszego przedsiębiorstwa: oferować klientom kreacje Cartier przy wyważonych cenach. Weźmy na przykład nasz pierścionek Trinity, który składa z trzech pierścieni w jednym. Jedna z wersji jest obsadzona diamentami i kosztuje około 60 tys. euro, a inną, bez brylantów, można kupić za 790 euro. Uważamy, że ważne jest, by mieć w ofercie także modele tańsze, które przyciągną także klientów rozpoczynających dopiero życie zawodowe. Mamy w ofercie szeroki segment cenowy. Można u nas kupić portfel za prawie 150 euro lub zamówić u nas wykonanie unikatowego diademu za ponad milion euro.
HB: Cartier uchodzi za kobiecą markę. Dlaczego firma zapomina o mężczyznach?
Patricia Gandji: Nie robimy tego. I podkreślam: nigdy też tego nie robiliśmy. Model zegarka jak Santos, którego pierwszy egzemplarz wyprodukowaliśmy jako zegarek lotniczy na początku ubiegłego wieku dla brazylijskiego lotnika i poszukiwacza przygód Alberto Santos-Dumont, jest bardzo męski. To samo dotyczy serii Pascha. Sygnalizuje to już sama nazwa.
HB: Czy Cartier nie stawiał zbyt długo na mechanizmy kwarcowe w ładnym opakowaniu zamiast na wymagające mechanizmy zegarków?
Patricia Gandji: Czasy, w których byliśmy znani wyłącznie z ozdobnych zegarków z mechanizmami kwarcowymi, dawno już minęły. Dzisiaj działamy na pierwszym froncie sztuki zegarmistrzowskiej. Z naszego laboratorium badawczego w Szwajcarii pochodzą na przykład tak wspaniałe rozwiązania jak Ballon Bleu Tourbillon, wyróżnionye najwyższym certyfikatem jakości - genewskim znakiem probierczym. Zegarek kwarcowy nie jest zresztą niczym złym, jest przede wszystkim bardzo dokładny i niezawodny. Jednak dzisiejsza klientela - w tym także kobiety - szuka kosztownych mechanizmów w kunsztownej oprawie.
HB: Cartier jest symbolem tak zwanego twardego luksusu jak biżuteria i zegarki. Czy zastanawialiście się także nad zaistnieniem w świecie mody?
*Patricia Gandji: *Nad modą się jeszcze nie zastanawialiśmy. Chcemy pozostać przy tym, na czym skupiają się nasze główne kompetencje, czyli przy biżuterii i zegarkach. Jednak prowadzimy także tak zwany miękki luksus, jak nasze torby czy akcesoria. W branży skórzanej działamy od ponad 100 lat i to z dużym sukcesem. Na przykład nasza torebka Marcello - niektóre modele są tylko na zapisy.
HB: Na ile Cartier jest w ogóle samodzielny w koncernie Richemont z jego licznymi luksusowymi markami jak Montblanc czy IWC?
Patricia Gandji: W głównych funkcjach marki jak opracowywanie produktów, produkcja, logistyka, marketing i zbyt jesteśmy całkowicie niezależni. Tylko w dziedzinach jak księgowość, administracja czy elektroniczne przetwarzanie danych znajdujemy się na poziomie koncernu - czyli w funkcjach, które nie dotyczą tożsamości marki. Możliwość posiłkowania się zasobami koncernu jest jedną z naszych mocnych stron.
HB: Jest Pani pierwszą kobietą w koncernie, która osiągnęła taką pozycję. Czy w branży luksusowej kobiety są w jakiś sposób lepsze od mężczyzn?
Patricia Gandji: Oczywiście, cieszę się, że kobiety w coraz większym stopniu obejmują coraz wyższe pozycje w firmach. Ale tu nie liczy się jedynie płeć, lecz umiejętności i charakter. Nie wybrano mnie no to stanowisko w koncernie ze względu na to, że jestem kobietą, lecz ze względu na moje kwalifikacje.
HB: Czy wielokulturowe doświadczenia są Pani pomocne?
- Moje doświadczenia z wieloma kulturami są dla mnie wzbogaceniem. Moja matka jest Niemką, mój ojciec Irańczykiem. Nasza rodzina była zawsze wielokulturowa. Te doświadczenia otworzyły mnie na inne kultury i pomagają mi w kierowaniu butikami w 19 regionach. Od Albanii po Estonię.