"Nie uprawiamy polityki, mówi dyrektor generalny niemieckiego koncernu Mathias Döpfner pytany o zeszłotygodniowe ataki prezydenta Kaczyńskiego". A jakie są plany wydawnictwa? „Digitalizacja ma egzystencjalne znaczenie dla przyszłości i ma dlatego pierwszeństwo”.
Handelsblatt: Panie Döpfner, którą gazetę przeczytał Pan dziś jako pierwszą? *Mathias Döpfner: *"Le Figaro", to jednak nietypowe. Zazwyczaj jako pierwszy czytam "Bild".
A był Pan już w internecie?
Nie.
Czy istnieje awatar [wirtualna postać, przyp Money.pl] z Mathiasa Döpfnera w Second Life [popularnej grze sieciowej imitującej rzeczywisty świat]?
Jest Awatar "Bilda" - "T-Online" to wirtualna gazeta, w której oferujemy wiadomości i rozrywkę wszystkim awatarom. Dzięki temu jesteśmy pierwszym niemieckim koncernem medialnym z własną ofertą w Second Life. Ale w prawdziwym życiu jest do zrobienia tak wiele, że brakuje mi czasu na życie jako awatar.
Mathias Döpfner, germanista, teatrolog i muzykolog. Rozpoczął karierę w 1982 roku jako krytyk muzyczny i felietonista "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Później był korespondentem gazety w Brukselii. W 1992 roku przeniósł się do wydawnictwa Gruner +Jahr. Dwa lata później został redaktorem naczelnym berlińskiego tygodnika "Wochenpost". Po dwóch latach przejął kierownictwo bulwarówki Hamburger Morgenpost.
Od marca 1998 roku związany z Axelem Springerem, najpierw jako naczelny "Die Welt", od 2000 roku członek zarządu, a od 2002 roku dyrektor generalny. Od lipca 2006 jest też członkiem zarządu amerykańskiego koncernu wydawniczego Time Warner.
Ale jako wydawca powinien Pan wypróbować coś nowego.
Zadaniem zarządu jest rozpoznawanie nowych obiecujących procesów oraz inicjowanie i umożliwianie ich. Po naszej wizycie w amerykańskiej firmie Linden Labs i rozmowie z założycielami Second Life byliśmy jak zelektryzowani. Second Life nie jest grą, lecz trójwymiarowym internetem. Realny i wirtualny świat łączą się tam ze sobą. To rozwój, który jednych niepokoi a innych wprawia w zachwyt.
Kiedy przed siedmiu laty wszedł Pan do zarządu Springera, odpowiadał Pan za multimedia. Jednak od tego czasu u Springera niewiele się tu zmieniło.
Od czasu, gdy w roku 2001 pękła internetowa bańka, wyznaczyliśmy priorytety dla kilku projektów, i doinwestowaliśmy je, np. Bild.de. Wszystkie inne działania ograniczyliśmy do minimum, by przyspieszyć, gdy tylko rynek zacznie się ponownie rozwijać.
Czy nie powinniście przyspieszyć właśnie teraz, w epoce Web 2.0?
Dokładnie, właśnie znajdujemy się fazie przyspieszenia. Co jest jeszcze lepsze: zarabiamy już pieniędzy w internecie. Bild.T-Online osiągnął dwucyfrowe obroty. Zyski osiągają także nasze inne firmy internetowe jak Idealo lub Stepstone [porównywarka cen oraz portal pracy, przyp. Money.pl].
Przecież do tej pory wasze dochody z internetu to tylko pięć procent?
Z tym wynikiem jesteśmy dwa razy lepsi od pozostałych graczy na rynku. Udział internetu w niemieckim rynku reklamowym wynosi tylko 2,5 procent. W porównaniu z USA jesteśmy jeszcze w powijakach. Jednak nie możemy być zadowoleni tylko dlatego, że jesteśmy lepsi od innych wydawnictw gazetowych. Prawdziwe wyzwanie to konkurenci z branży Online - Yahoo, Google lub Ebay.
ZOBACZ TAKŻE: Czy Axel Springer zdetronizuje Agorę?
Jeżeli nie jesteście już w stanie doścignąć Google,czy Ebay to, czy nie lepiej byłoby zawrzeć z nimi sojusz? Czy są już takie plany?
Takie partnerstwa już są, na przykład z Google, Yahoo, Microsoftem, da się je jeszcze rozbudować.
Podczas jednego z wywiadów zadał Pan pytanie: co by było, gdyby Google zostało wydawnictwem? Co odpowiedziałby Pan dziś na to pytanie?
Google już nim jest. Działają już w branży informacyjnej i reklamowej. Czy doprowadzi to do agresywnego wypierania konkurencji czy do uzupełniających się układów partnerskich pozostanie frapującym pytaniem.
Jest Pan jedynym Europejczykiem w radzie zarządu największego światowa koncernu medialnego - Time Warner. Co daje Panu ta funkcja?
To dla mnie możliwość obserwacji największego rynku medialnego świata, rynku, który o lata wyprzedza Europę.
Stawia Pan na ekspansję zagraniczną. W ostatnich miesiącach inwestycje związane z wejściem na polski i turecki rynek telewizyjny kosztują ponad pół miliarda euro. Czy chcecie nadal robić interesy w tym tempie?
Nasza sytuacja finansowa pozwala nam na robienie dużych lub także wielu małych kroków związanych z rozwojem, także poprzez nowe inwestycje. Ich rozmiar nie jest najważniejszy, chodzi bardziej o to, by robić to właściwie.
Co jest dla Springera najważniejsze: internacjonalizacja czy digitalizacja?
Internacjonalizacja oferuje duży potencjał wzrostu. Digitalizacja ma egzystencjalne znaczenie dla przyszłości, stąd jej pierwszeństwo.
Czy oznacza to, że dalsza ekspansja na niemieckim rynku prasy nie należy do Pańskich pierwszorzędnych celów?
Rynek prasy czekają zmiany, jednak nadal ma ogromny potencjał.
Dlaczego Springer wydał 375 mln. euro na 25 procent udziałów w tureckiej telewizji Dogan TV?
Rynek reklam telewizyjnych w Turcji rośnie – rocznie o prawie 40 procent. Dogan ma dobrą pozycję na przyszłość.
A w Polsce?
Także w Polsce rynek reklam telewizyjnych rośnie średnio o dziesięć procent rocznie.
W minionym tygodniu premier Lech Kaczyński zaatakował Springera z powodu dominacji na rynku mediów. Czy obawiacie się politycznych problemów w Polsce?
Nie uprawiamy polityki, nie jesteśmy Ministerstwem Spraw Zagranicznych ani Instytutem Goethego. Nasze gazety i czasopisma robią Polacy dla Polaków. Dopóki jesteśmy krytykowani za to, że jesteśmy proniemieccy lub czasem za to, że antyniemieccy, wszystko jest w porządku. Dziennikarze znajdują się pomiędzy poszczególnymi racjami. Chodzi o to, by skargi były równomierne.