-_ Ludzie odchodzą z pracy nie dlatego, że źle zarabiają. Rezygnują, bo przestają czerpać z niej satysfakcję _- mówi Sławomir Lachowski, twórca polskiej bankowości internetowej. Założyciel mBanku i prezes BRE Banku w latach 2004 - 2008 sam kilkakrotnie wybierał pomiędzy możliwością realizacji własnej wizji przedsiębiorstwa, a atrakcyjnymi zarobkami. Obecnie prowadzi firmę consultingową, a swoim doświadczeniem dzieli się w publikacjach z dziedziny zarządzania. Najnowsza książka Sławomira Lachowskiego - _ DROGA ważniejsza niż cel _ - trafiła właśnie na półki sklepów.
Money.pl: _ Dziennikarz, nawet jeśli posiada własny system wartości (co wcale nie jest do końca pewne), zaskakująco łatwo się go pozbywa, gdy na horyzoncie pojawia się interes finansowy dziennika lub jego własny - _pisze Pan w swojej najnowszej książce. Rozumiem, że jej promocja w mediach jest dla Pana przykrym obowiązkiem.
**
Sławomir Lachowski:** Spodziewałem się, że ten rozdział wzbudzi kontrowersje, szczególnie wśród dziennikarzy. Książka traktuje jednak o świecie biznesu, a media są jedną z jego gałęzi. Piszę jedynie, że na dziennikarzach spoczywa szczególna odpowiedzialność, bo reprezentują tzw. czwartą władzę. W tym kontekście wyznawane zasady i wartości są jeszcze bardziej istotne.
Po lekturze Pańskiej książki świat mediów, polityki i biznesu jawi mi się jako brudny, skorumpowany, napędzany jedynie chciwością i żądzą zysku. Pan jednak doskonale się w tej rzeczywistości odnalazł i funkcjonował w niej przez wiele lat. Jak można odnosić sukcesy, nie brudząc sobie przy tym rąk?
Nie twierdzę, że wszyscy ludzie biznesu są bezwzględni i skorumpowani, chciwi, bez zasad. Mówię tylko, że istnieją tacy. Główne przesłanie mojej książki brzmi, że warto mieć zasady w biznesie, bo one zwrócą się w postaci osiąganych zysków, wzrostu wartości firmy, zadowolenia i satysfakcji pracowników.
I jako pozytywny przykład wymienia Pan firmę Google, która jest przecież synonimem wielkiej korporacji.
Miałem okazję być kilka razy w siedzibie Google. Ta firma wyznaczała nowe standardy w biznesie, od środowiska pracy poczynając, na relacjach pracowniczych kończąc. I w dalszym ciągu to, co się w Google dzieje, jest czymś wyjątkowym. Filozofia _ Don't be evil _ - nie czyń zła, idea powszechnego, łatwego i taniego dostępu do informacji to wartości, które mi imponują.
Natomiast fakt, że firma może być postrzegana jako monopolista, ze wszystkimi tego negatywnymi konotacjami, to całkowicie odmienna kwestia. Uważam, że nie ma ideałów, chodzi o to, by do nich dążyć.
**
Sławomir Lachowski na trasie maratonu (kliknij żeby powiększyć)Kreśli Pan wizję korporacji, która wypełnia całe życie człowieka. _ Firma staje się w jakimś sensie naszym życiem, a życie firmą. Mając to na uwadze, starałem się uświadomić współpracownikom, że poszukiwane wartości firmy to w istocie podstawowe wartości ich życia - _to stwierdzenie brzmi co najmniej przerażająco.**
To ciekawe, bo piszę przecież o faktach. Dziś większość pracowników małych i średnich przedsiębiorstw oraz dużych korporacji pracuje po 10, 12 godzin na dobę. Do tego należy doliczyć czas na dojazd i powrót do domu i czysta statystyka pokazuje, że większość swojego życia, pomijając przerwy na sen, spędzamy w pracy. Dlatego kultura organizacji i relacje międzyludzkie panujące w firmie są tak ważne.
Należy dążyć do tego, by praca przynosiła nam satysfakcję. Nie jestem zwolennikiem daleko idącej tezy, że praca ma być źródłem przyjemności, bo to przecież wysiłek - umysłowy bądź fizyczny. Natomiast praca powinna przynosić satysfakcję i to nie tylko materialną.
Zgodzę się jednak z Panią, że liczba godzin, jakie spędzamy w pracy, jest zatrważająca. Zaczynając pracę zawodową 30 lat temu, nawet, kiedy prowadziłem własną firmę, przychodziłem na godzinę 9 i o godzinie 16 wychodziłem. Dziś nikt tak już nie pracuje.
Z tym trudno dyskutować. Pytanie jednak, czy powinniśmy godzić się na taką rzeczywistość, a tym bardziej ją afirmować. W wizji pracy, jaką Pan kreśli, system wartości pracownika jest podporządkowany dobru firmy. Człowiek jest uprzedmiotowiony.
I ja z tym uprzedmiotowieniem walczę. Zajmuję się tym, jak nadać pracy humanistyczną twarz. Jak sprawić, żeby ludzie, którzy są zmuszeni poświęcać bardzo dużą część swojego czasu na pracę, czerpali z niej satysfakcję, nie tylko materialną.
I naprawdę jest Pan przeświadczony, że system wartości firmy może być dla pracownika argumentem do odrzucenia lepszej finansowo propozycji?
Badania pokazują, że ludzie odchodzą z pracy nie dlatego, że źle zarabiają. Głównym powodem rezygnacji jest brak satysfakcji z wykonywanej pracy albo relacji międzyludzkich, jakie w niej panują.
A Pan porzucił kiedyś świetnie płatną posadę na rzecz ideologii?
Co najmniej kilka razy w życiu. Po raz ostatni, kiedy odszedłem z BRE Banku, który notował najlepsze wyniki w historii. I nie jestem wyjątkiem, znam wielu ludzi na najwyższych stanowiskach, którzy podejmowali takie decyzje. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której wychodząc do pracy zostawiam zasady za drzwiami mieszkania. Właśnie dlatego stawiam znak równości pomiędzy wartościami firmy, a wartościami pracujących w niej osób.
A nie martwi się Pan, że mBank odszedł już daleko od wyznawanych przez Pana wartości?
Nie mogę tego komentować, nie pracuję już w mBanku. W książce odnoszę się do tego, co działo się w firmie, kiedy ja ją tworzyłem.
Podkreśla Pan też, że miał do pomocy znakomitych współpracowników. Pana odejście nie powinno więc było zmienić całego systemu zarządzania przedsiębiorstwem.
Nie tylko ja odszedłem. A wartości są tak samo ważne i skuteczne jak ludzie, którzy je praktykują. Nie chciałbym jednak analizować ani oceniać obecnej sytuacji w mBanku. Z przyczyn oczywistych jest to dla mnie dość niewygodny temat.
Wobec tego muszę zadać Panu jeszcze jedno niewygodne pytanie. W 2008 roku, w wywiadzie dla _ Wall Street Journal Polska _, przyznał się Pan do współpracy z wywiadem PRL-u. Jak godzi Pan ten fakt z teorią cnót kardynalnych i imperatywem kategorycznym Kanta, którymi, jak Pan pisze, kieruje się przez całe życie?
Nigdy nie przyznałem się do współpracy z polskim wywiadem wojskowym, bo takiej współpracy nigdy nie było. W rozmowie stwierdziłem jedynie, że miałem kontakty z oficerami polskiego wywiadu, których nie mogłem uniknąć.
Sławomir Lachowski w drodze na szczytRozmowa, o której Pani wspomina, została autoryzowana. Była obszerna, zajęła dwie strony wewnątrz numeru. Tytuł informacji agencyjnej i nota na pierwszej stronie gazety sugerowały, że twórca mBanku był agentem wywiadu. I tak powstał fakt medialny, że Sławomir Lachowski był współpracownikiem służb specjalnych, który wlecze się za mną do dziś.
Zaraz po tym tekście ukazał się artykuł, który był ewidentną manipulacją, której dziennikarz innej ogólnopolskiej gazety dokonał na bazie mojej teczki z IPNu. A teczka, jakich wiele wtedy zakładano jako tajne specjalnego znaczenia, dotyczyła kandydata na współpracownika, który po zaledwie kilku spotkaniach _ kategorycznie odmówił podpisania zobowiązania do współpracy argumentując swoje stanowisko chęcią zachowania całkowitej niezależności i sam się wyeliminował jako kandydat na współpracownika. _
_ _Co więcej, teczka zawierała także ocenę, że w czasie rozmów _ przekazał zaledwie kilka mało znaczących informacji i to w formie ustnej, konsekwentnie unikając pisania na jakikolwiek temat _. Dlatego nie mam sobie w tym zakresie nic do zarzucenia i mogę śmiało powiedzieć, że moje wartości 30 lat temu były takie same, jak dzisiaj.
Cała historia mojej domniemanej współpracy ze służbami PRL ma znamiona szantażu, bowiem spotkania odbywały się przy okazji moich wyjazdów zagranicznych na stypendia naukowe, a wiadomo przecież, że w każdej chwili można je było uniemożliwić poprzez odebranie paszportu. Stwierdzenia, takie jak _ mimo jego niechętnej postawy nie zablokujemy mu zbliżającego wyjazdu _, mówią same za siebie.
To dlaczego nie walczył Pan o swoje dobre imię, nie pozwał gazety?
Nie zamierzam iść na wojnę z mediami. Znam różnych dziennikarzy, w większości wspaniałych. Zarówno w życiu, jak i w biznesie nie można uniknąć pewnych potknięć i nieprawidłowości.
Czytaj więcej wywiadów z managerami w Money.pl | |
---|---|
Kto stoi za Liberty Direct? Polski oddział amerykańskiej firmy ubezpieczeniowej stworzył od zera matematyk z habilitacją. | |
Prezes EFL: Mógłbym być rockmanem Andrzej Krzemiński gra na gitarze, jeździ motorem BMW enduro GS 800 i fotografuje. | |
Musisz zwolnić ludzi? On zrobi to za ciebie Fuzje, restrukturyzacje, grupowe zwolnienia - to wszystko weźmie na siebie zatrudniony na kilka miesięcy specjalista. Jednym z najlepszych w Polsce jest Zbigniew Brzeziński, prezes firmy Simple Solution. |