Money.pl: Panie ministrze, grywa Pan czasami na automatach?
Jacek Kapica, wiceminister finansów, szef Służby Celnej: Nie.
A do kasyna Pan chodzi?
Nie, nigdy nie byłem w kasynie. Preferuję inne formy rozrywki i spędzania wolnego czasu.
To może w Lotto Pan gra?
Muszę się przyznać, że ostatnio, jak była kumulacja, to wysłałem kupon. Trafiłem trójkę, ale nawet jej nie odebrałem. Chyba nie mam szczęścia w grach.
ZOBACZ TAKŻE: Kapica: To rekordowy rok przychodów z hazardu. Dlaczego rząd chce uprzywilejować akurat duże kasyna i wyrzuca z rynku automaty i salony gier?
Zawsze ktoś będzie się doszukiwał _ drugiego dna _. Że ktoś komuś chce polepszyć sytuację konkurencyjną. My nikogo nie chcemy uprzywilejować. Nie preferujemy konkretnej firmy. Kasyna to rynek otwarty. Każdy może założyć kasyno, jeżeli oczywiście spełni warunki ustawowe, lokalizacyjne. Naszą intencją nie była likwidacja branży. Chodzi tylko o to, by ze względów społecznych stworzyć graczom pewne bariery wejścia. Hazard powinien być zlokalizowany tam, gdzie jego miejsce, czyli w kasynach, a nie w pubach czy na dworcach.
To oznacza wycięcie możliwości grania z małych miast.
Dlaczego? Ustawa mówi tylko, że na 250 tys. mieszkańców może być maksymalnie jedno kasyno. Nowe przepisy zakładają dodatkowo, że na każdy milion mieszkańców w województwie nie będą mogły być więcej niż dwa kasyna. Więc przepisy nie mówią, że kasyno nie może być zlokalizowane w małej miejscowości. Były na przykład kasyna w Zakopanem, Karpaczu czy Świnoujściu. Inną sprawą jest to, czy kasyno w niewielkiej miejscowości się utrzyma.
ZOBACZ TAKŻE: O jaką stawkę chodziło w aferze hazardowej?Czyli jest to jednak ograniczenie rynku. Można się więc spodziewać, że powstanie _ szara strefa _ gier.
Oczywiście, nie można powiedzieć, że takiego zjawiska nie będzie. Ale automaty opłacają się wtedy, gdy są powszechne. Zatem automatowe podziemie będzie po prostu nieopłacalne i ujawnialne. Nie chodzi przecież o naciąganie na kasę rodziny i znajomych.
Ale przed 2003 rokiem nielegalne automaty przecież dobrze się miały. Wystarczyło powiedzieć, że są na punkty i pieniądze z wygranych odbierać przy barze.
I właśnie nauczeni tym doświadczeniem zamierzamy tego zakazać.
Czyli nielegalne będzie już samo posiadanie automatu w lokalu?
Dokładnie. Każdego automatu z jakimkolwiek elementem losowym. Bez względu na to, czy jest to maszyna, w której wygrywa się pieniądze, punkty, czy nagrody rzeczowe.
A flipery?
W nich nie ma elementu losowości, więc będą legalne. Wszelkiego rodzaju kopanie piłki, stepowanie, młoty, motory, cymbergaje to gry zręcznościowe, które nie mają nic wspólnego z hazardem.
Na pewno zna Pan automaty, gdzie metalowa _ łapa _ wyciąga maskotkę. Co z nimi?
Ich też nie będzie.
No wie Pan co, dzieciom misie zabierać...
Wolałbym, żeby dzieci wydawały pieniądze na słodycze, nawet, jak zęby im się psują. Bo przynajmniej jest z tego radość.
Ale przecież taki automat z misiami to gra zręcznościowa. Jak dobrze ustawię _ łapę _, to wygram. Gdzie tu losowość?
Skoro maskotki Pan nie kupuje, to może Pan stracić pieniądze. Jest więc w tym element losowości, dlatego takich automatów też nie będzie. Maskotkę proponuję kupić w kiosku lub sklepie z zabawkami.
Skoro różnie rozumiemy zasady działania automatu z misiami, to nie boi się Pan, że zmiany pozostawią wiele pola do interpretacji i nadużyć także w przypadku innych maszyn?
Dlatego właśnie nie możemy pozostawić żadnego pola do interpretacji. Cokolwiek będzie budziło wątpliwość, będzie nielegalne.
A nie prościej, zamiast zakazywać, było po prostu drastycznie podnieść podatek od gier na automatach? Wówczas rynek sam by się oczyścił z nadmiaru maszyn.
Tego rodzaju założenia przyświecały ministrowi finansów we wcześniejszej nowelizacji i pomyśle wprowadzenia dopłat. Teraz premier uznał, że ważniejsze są czynniki społeczne, a nie fiskalne.
Ale mi nie chodzi o budżet. Tylko o to, że samo podniesienie podatku spowodowałoby, że część automatów zniknęłaby z rynku. Więc skutek społeczny zostałby osiągnięty.
Tak czy inaczej, to cały czas pójście w kierunku fiskalnym. A rynek szybko wchłania nowe automaty. Sądzimy, że na polskich ulicach mogłoby się znaleźć trzy razy więcej automatów niż teraz, czyli 150 tysięcy. Naszym zdaniem lepiej zakazać ich teraz niż potem martwić się o wiele gorsze skutki społeczne, jak uzależnienie od hazardu.
To może pójdźmy dalej. Dlaczego nie zakazać Dużego Lotka. Przecież od niego też można się uzależnić.
Ale Duży Lotek nie drenuje kieszeni tak, jak automaty. Losowania kilka razy w tygodniu to nie to samo, co spędzanie wielu godzin dziennie przy automacie. Poza tym Duży Lotek nie skłania do przestępstw, a automaty owszem. Proszę pamiętać, że na automatach wszystkie pieniądze tracą najczęściej osoby, które zarabiają mało i ich na to po prostu nie stać. Z tego naprawdę rodzą się poważne dramaty.
Ale Panie Ministrze, to proszę mi w takim razie powiedzieć, w czym Duży Lotek jest lepszy od automatu z maskotkami? Skoro jedno ma prawo być na rynku a drugie nie.
Niech mnie Pan nie wpuszcza w maliny. Oczywiście automat z maskotkami zapewne nie uzależnia. Ale przepisy muszą być jednoznaczne i nie mogą dawać pola do nadinterpretacji.
A ludzie, którzy stracą pracę wraz ze zmianą przepisów? Pracownicy salonów gier, właściciele pubów, którym udaje się utrzymać biznes tylko dlatego, że wynajmują powierzchnię pod automat. Co ma im Pan do powiedzenia?
Oni zarabiają dlatego, że ktoś inny traci pieniądze. Rynek pracy jest płynny, więc myślę, że znajdą pracę.
Na tym, że ktoś traci pieniądze, zarabiają też krupierzy w dużych kasynach. A oni pracy nie stracą.
Tych, co tracą pieniądze w kasynach, najczęściej na to stać. Jeszcze raz powtarzam: naszym priorytetem jest usunięcie hazardu z ulicy, bo jego zbyt duża dostępność powoduje patologie.
ZOBACZ TAKŻE: Policja ostrzega premiera: hazard przetrwa w sieci.Kolejny pomysł to zakaz hazardu w internecie. Może lepiej go zalegalizować i wprowadzić drogie licencje dla operatorów?
Dopiero wtedy bylibyśmy pod pręgierzem. Nie możemy zakazać automatów i jednocześnie zezwolić na hazard w sieci poprzez np. kawiarenki internetowe. Znów najważniejszy jest priorytet, czyli ograniczenie dostępu do hazardu.
Jak, skoro to internet?
Nakażemy operatorom internetu i providerom blokowanie stron z e-hazardem, podobnie jak ma to miejsce w przypadku stron o treściach zakazanych (np. faszystowskich czy z dziecięcą pornografią - red.). Nie będą one dostępne z polskich serwerów.
Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że obejście takiego utrudnienia jest dziecinnie proste?
To znaczy, że mamy nic nie robić?
O ile wiem, to samo wchodzenie na strony e-hazardowe nie jest przestępstwem. Nielegalne jest dopiero zawieranie zakładów w sieci.
Zgadza się.
Więc Wasze plany to nic innego jak cenzura internetu. Dlaczego jako użytkownik sieci nie mogę wejść na taką stronę?
Może Pan wejść, ale nie grać. Nie oznacza to również, że ze względu na dobro społeczne nie możemy tego utrudniać.
**[
O aferze hazardowej czytaj w Money.pl ]( http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/afera;hazardowa.html ) **
Przecież to nierealne. Kto będzie chciał, to i tak zagra w sieci.
Będziemy kontrolować przelewy bankowe. Banki będą sprawdzać transakcje i blokować przelewy na wskazane konta.
Jak to Pana zdaniem będzie wyglądało w praktyce?
Pracujemy nad szczegółami. Proszę mi wierzyć, że nie jest to nie do zrobienia.
Dobrze. Załóżmy, że banki będą to robić. Ale co z innymi operatorami przelewów. Rząd nie może mi przecież zakazać przelewania pieniędzy np. na konto w Moneybookers, z którego będę składał dalsze zlecenia. Tego już nie jesteście w stanie kontrolować.
No wie Pan... Ale mamy nic nie robić? To jednak podnosi koszt uczestnictwa w takiej grze, a więc także ogranicza dostęp. Jak będzie trzeba, to będziemy i z tym walczyć.
Pozostając w atmosferze hazardowej, jestem gotowy się z Panem założyć, że nie uda się Wam zablokować hazardu w sieci.
Nie wolno kraść, a ludzie to robią. Nie wolno przekraczać prędkości, a kierowcy to robią. Nie wolno zabijać, a takie przestępstwa też są. To nie znaczy, że nie należy ich ścigać. Poza tym wierzę, że same zakazy i utrudnienia zniechęcą wielu graczy do hazardu w sieci i zachęcą ich do kupowania zakładów u legalnych, polskich operatorów.
Ale założy się Pan ze mną? O złotówkę...
Oczywiście, że nie. Zdaję sobie sprawę z tego, że całkowita likwidacja hazardu w sieci, tak jak innych przestępstw, to iluzja.
|
| *Na hazardowej prohibicji państwo straci miliardy * Do kasy państwa nie wpłynie 3,5 mld zł z gier na automatach - szacuje Money.pl. Kolejnych setek milionów nie zarobimy na e-hazardzie. |