Tour de France wkracza w decydującą fazę, rozpoczynają się pierwsze etapy górskie. Pomimo wszystkich skandali wyścig kolarski dookoła Francji nie stracił nic ze swego uroku. Trzecie co do wielkości wydarzenie sportowe na świecie ma się dobrze także pod względem ekonomicznym: tam, gdzie kręcą się koła rowerów, kręci się także maszynka do pieniędzy. Dla sponsorów inwestycja w sport rowerowy wciąż jest opłacalna i nie zmienią tego nawet pojedyncze przypadki stosowania dopingu.
Tour de France nigdy nie był zwykłym wyścigiem kolarskim. Z pośród 198 zawodników na swoich błyszczących rowerach wyścigowych, którzy stanęli na starcie pierwszego etapu Tour de France w Liege, pozostało już tylko 177. Francuz Remy Di Gregorio został aresztowany we wtorek pod zarzutem dopingu, zespół Cofidis pojedzie dalej bez niego.
Wcześniej z powodu kontuzji odpadło kilku innych zawodników i na pewno nie byli to ostatni. W wyścigu rozpoczynają się pierwsze etapy górskie, które dla sprinterów będą czystą walką o przetrwanie i dojechanie do mety. Jednak bez ambicji żaden z zawodników nie zostałby profesjonalistą. Każdy z nich walczy nie tylko o sławę i uznanie, ale także o lukratywne kontrakty reklamowe. Bo tam, gdzie kręcą się koła, kręci się także maszynka do pieniędzy.
To jest w rzeczywistości głównym celem Tour de France. Jeszcze przed I wojną światową trzecie co do wielkości wydarzenie sportowe na świecie zostało wymyślone jako platforma reklamowa dla magazynu sportowego _ I'Auto _. Od tego czasu impreza stale się rozrasta. Według danych organizatorów osiągany przez Tour de France obrót wynosi około 140 mln euro.
Taką kwotę trudno byłoby wyłuskać z budżetu, znajdującej się w dużym stopniu w rękach rodzinnych, grupy medialnej Amaury, od 1968 właściciela dziennika sportowego _ l'Equipe _, bezpośredniego następcy _ l'Auto _, a tym samym marki Tour de France. A to dlatego, że ASO, pion sportowy Amaury, organizuje przez cały rok inne imprezy sportowe, poza wyścigami kolarskimi także Rajd Dakar, Maraton Paryski oraz French Open w golfie. Wielu reklamodawców zawiera umowy całoroczne i są obecni także podczas innych imprez.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/201/m157385.jpg ) ] (http://manager.money.pl/ludzie/wywiady/artykul/dobry;rower;za;kilkaset;zlotych;giant;to;niemozliwe,120,0,921720.html) *Dobry rower za kilkaset złotych? Niemożliwe * Taki sprzęt nie będzie spełniał podstawowych warunków technicznych. W finansach Wielkiej Pętli nie uwzględnia się kosztów pracy policyjnej eskorty Tour de France, składającej się z 47 policjantów na motocyklach oraz 23 tys. funkcjonariuszy dbających przez trzy tygodnie o bezpieczeństwo na całej trasie wyścigu.
Tour de France uchodzi we Francji za monument i mit, na który państwo chętnie sięga do własnej kieszeni. Francuski podatnik niezależnie od tego czy jest zwolennikiem wyścigu czy nie, nie jest pytany o zdanie. Miasta i gminy, które zabiegają o prowadzenie trasy wyścigu przez ich tereny wydają na ten cal masę pieniędzy.
Za lokalizację startu lub mety etapu w danej miejscowości należy zapłacić 300 tys. euro. Grand Depart - kilkudniowe otwarcie Wielkiej Pętli to koszt rzędu 1,5 mln euro. Mimo to inwestycja jest opłacalna. Badania dotyczące wpływów z rozpoczęcia wyścigi w Londynie w 2007 roku mówią o 73 mln funtów jakie stolica Wielkiej Brytanii zarobiła na turystach śledzących wyścig oraz kolejnych 15 mln funtów przychodu odnotowanego przez angielskie hrabstwo Kent, przez które prowadził pierwszy etap wyścigu.
ASO, organizator Tour de France, też na tym zarabia: Według ustaleń ekspertów z branży zysk ASO to około dwudziestu milionów euro. Dla pionu sportowego grupy Amaury wyścig jest prawdziwą _ dojną krową _. Budżet składa się w 60 procentach z przychodów z praw telewizyjnych - 60 stacji telewizyjnych transmitujących na żywo (łącznie 90 kanałów w 190 krajach).
Drugim ważnym filarem wyścigu jest sponsoring, który odpowiada za około 40 procent przychodów. Dla prawie każdego rodzaju usług organizatorom udało się pozyskać stosownego partnera lub oficjalnego dostawcę. Flotę samochodów dostarcza od lat Skoda. Czeska marka należy do Klubu Tour de France najwyższej kategorii sponsorów. Do klubu należą tylko cztery firmy. Każda z nich oferuje świadczenia rzeczowe i finansowe w wysokości _ od 3,5 do 5 mln _, mówi dyrektor ds. marketingu w ASO, Laurent Lachaux.
Poza Skodą głównymi sponsorami są jeszcze sieć sklepów spożywczych Carrefour, konsorcjum bankowe LCL oraz producent wody mineralnej Vittel. Do oficjalnych partnerów niższego szczebla, którzy przeznaczają na ten cel kwoty rzędu 1-1,5 mln euro należy operator telefonii komórkowej Orange, producent zegarków Festina, producent art. sportowych Le Coq Sportif i dostawca gazu Antargaz. Oficjalnymi dostawcami, koszt od 300 do 500 tys. euro, są między innymi firmy cateringowe, wypożyczalnie samochodów, sieci hoteli i linie lotnicze oraz firmy transportowe.
Sponsorzy, w niektórych przypadkach obecni w wyścigu od dziesięcioleci, są bardzo zadowoleni z wyników. Jeden z obecnych w wiosce kolarskiej pracowników Skody potwierdza, że od czasu rozpoczęcia przygody z Tour de France liczba nowo zarejestrowanych samochodów czeskiej marki wzrosła we Francji o 50 procent. Podczas wielogodzinnych relacji na żywo sponsoring wydaje się być o wiele bardziej intensywny niż zwykła reklama.
Sophie Moressée-Pichot, kierownik ds. marketingu banku LCL, który podczas wyścigu widnieje jako sponsor na żółtej koszulce lidera wyścigu, nie ma danych potwierdzających przełożenie obecności w Tour de France na liczbę otwieranych kont. - _ Nie pytamy, ilu klientów otworzyło u nas konto po wyścigu - _ wyjaśnia.
Ważniejsza jest ogólna postrzegalność. - _ LCL jest codziennie na najwyższym stopniu podium. Więcej uwagi nie da się zdobyć _ - mówi. Fakt, że bank dzieli regularnie najwyższe stopnie podium z zawodnikami, którzy są później przyłapywani na dopingu, nie jest dla niej problemem. _ - Publiczność rozróżnia pomiędzy poszczególnymi zawodnikami, Tour de France jako całością i marką sponsora. _
Zgadzają się z nią analitycy zajmujący się reklamą w sporcie. Inwestycja w kolarstwo jest opłacalna, nawet jeśli pojawią się jakieś skandale dopingowe. Nawet partnerzy reklamowi, którzy są powiązani z poszczególnymi zespołami, a zatem mogą być bezpośrednio dotknięci utratą reputacji z powodu sportowców na sterydach noszących ich marki na koszulkach, mówią o wskaźnikach rentowności rzędu od 7:1 do 10:1. _ - Są to średnie wyniki osiągane przez naszych klientów _ - mówi Ulrich Lacher, badacz rynku w IFM International. - _ Osiągana przez sponsora tytularnego czołowego zespołu średnia wartość z globalnego sponsoringu to ok. 55 - 80 mln euro. Przy średnim budżecie reklamowym rzędu 8-10 mln euro odpowiada to ROI 7:1 i 10:1. Jest to wskaźnik, którego nie powstydziłaby się żadna inna dyscyplina sportu _ - mówi Lacher.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Przekonał Małysza, by włożył jego bieliznę _ - Mamy tyle pracy, że naszym wrogiem jest czas, nie kryzys- _ mówi Igor Klaja, prezes firmy OTCF. | |
Po co Polacy sponsorują Inter Mediolan? Ekspozycja logo na stronie internetowej klubu, na stadionie San Siro i w centrum treningowym drużyny to tylko niektóre z przywilejów, jakie przysługują polskiemu producentowi okien. Przeczytaj wywiad z prezesem firmy Mikołajem Plackiem. | |
Zdziwisz się, jak król fitness zarabia w Polsce James Balfour w maju 2008 zdobył Mount Everest. W tym samym roku otworzył też pierwszą siłownię pod marką Pure w Polsce. |