Spoty reklamowe można podzielić na różne kategorie. Jest cała masa tzw. lifestyle'owych, są te skupione na rodzinie, te które podkreślają status materialny, te które odwołują się do ważnych emocji i... te odwołujące się do pierwotnych instynktów.
Co jakiś czas wracają kreacje i różne niekomercyjne filmiki pokazujące na przykład wrzeszczących o sile i potędze osiłków. Już nawet nie chodzi mi o przyjaznego skąd inąd Roberta Burneikę aka hardkorowy koksu, ale o całe mnóstwo prężących muskuły, hałaśliwych samców alfa. Żeby było jasne, nie neguję wartości jaką niesie dobrze wyrzeźbione ciało, ale w połączeniu z głośną i często głupkowatą konwencją wypowiedzi z jakiegoś powodu nabrało to wartości w reklamie. Dlaczego?
Potężny Old Spice [w walce](https://film.wp.pl/lew-wallace-6031913170809985c) z potem
Jakiś czas temu ten specyficzny nurt zaczął być mocno propagowany przez reklamy Old Spice i ich nowego bohatera. Mowa o nieprzeciętnie umięśnionym i również nieprzeciętnie wrzeszczącym Terrym Crews. W Stanach powstała cała seria reklam, w których ich główny bohater... najogólniej mówiąc nokautuje pot. Wydziera się o tym jak potężny jest żel do golenia Old Spice, wrzeszczy o mocy dezodorantu, przerywa reklamy odświeżaczy powietrza krzycząc, że Old Spice pachnie silniej. Wszystko w tej samej konwencji mięśni i krzyku. W sumie niektórych ta reklama śmieszy, jednak po obejrzeniu kilku pod rząd chce nam się podobnie krzyczeć do ich bohatera...
Umięśniony Crews występujący w samych majtkach miał być celowo przerysowaną postacią, symbolizującą potęgę męskich kosmetyków, jednak na dłuższą metę pomysł jest po prostu irytujący i nic nie wnoszący do reklam kosmetyków. U nas Terry i jego potęga nie są jeszcze tak dobrze znane jak jego młodszy kolega jadący na koniu tyłem, ale już pierwsze reklamy można oglądać od dwóch miesięcy. Swoją drogą poprzednik Terrego też był nico bardziej irytujący niż zabawny. Pytanie czy to działa? Oglądalność tych spotów jest duża, ale podobnie jak spora jest ilość negatywnych komentarzy... Czy do Was przemawia wrzeszczący osiłek?
Kontrowersyjna woda
To jeszcze większy fenomen. Ponad rok temu pojawiła się Polska wersja kontrowersyjnej reklamy litewskiej wody mineralnej Vytautas. Reklama została wymyślona i wyprodukowana przez litewskich studentów i w tej formie przyjęła się w internecie. Jest to kolarz absurdalnych porównań na temat tego jakie moce drzemią w tej wodzie. Właściwie nawet trudno to przytoczyć, bo sięga to absurdalnego zenitu.
Niestety w inny sposób niż sięgał go Monty Python. Całość znów ma narratora wrzeszczącego do nas i używającego porównań działania wody do rakiet, niedźwiedzi i kobiecych piersi. Film zdobył gigantyczną oglądalność na You Tube (blisko 3miliony wejść), jednak odbierany jest bardziej jako zjawisko niż reklama.
Ale czy na pewno? Przecież doskonale wiemy, że to że się o niej mówi to oznacza że przekaz działa. Czy mówimy o niej dlatego że nas śmieszy czy dlatego, że nas bulwersuje, to i tak temat jest na tapecie. Pozostaje pytanie czy ten styl sprzedaje produkt, czy tylko popularyzuje samą reklamę?
Efekt jest taki, że Vytautas powrócił w tym roku z kolejną odsłoną reklamową. Tym razem woda stawia na nogi umierającego w szpitalu mężczyznę, następnie ów mężczyzna ginie zabity przez guzik z dekoltu pielęgniarki... konwencja w każdym bądź razie została utrzymana na niezmiennym poziomie.
Grande Okazjon – też mamy swojego mięśniaka
W zeszłym roku, w dość krótkim czasie po polskiej wersji reklamy Vytautas, pojawiła się reklama internetowego sklepu Ole Ole. Internauci momentalnie zarzucili jej plagiat Vytautasa ze względu na stylistykę. Jednak warto zdać sobie sprawę, że w tej specyficznej stylistyce trzeba by było raczej mówić o plagiacie plagiatu. Ole Ole skopiowało z kolei reklamę napoju energetycznego Powerthirts, który powstał w oparciu o reklamę emitowaną w filmie „Idiocracy” z 2006 roku. Jest to po prostu jak widać kolejna adaptacja tej konwencji. Jednak Ole Ole poszło dalej wychodząc poza internet. Reklamy można było oglądać w telewizji, co powodowało pewną przewagę nad Vytautasem.
Młodzi ludzie nie znający Vytautasa patrzyli ze zdziwieniem i śmiechem na nietypową jak na telewizję reklamę, a ci którzy już opatrzyli się z litewską wodą momentalnie zaczęli się rozpisywać w sieci o plagiacie. W przypadku Ole Ole również mamy krzyczącego osiłka w stroju zapaśnika, który wrzeszczy o tym, że nie znosi wysokich cen. Tak czy siak Grande Okazjon wrócił po roku głównie w internecie i outdoorze promując ponownie sklep Ole Ole. Za kreację odpowiadała agencja Lemon Sky.
Czy to działa?
To pytanie może sobie zadać każdy z nas. Jak działa na nas przekaz, który nas tylko śmieszy albo tylko wzbudza kontrowersje? Są dwie teorie. Po pierwsze liczy się sam fakt wypromowania danej treści. Czyli treść jest „jakaś”, nie jest neutralna, nie przechodzi się koło niej obojętnie i to już buduje jej zasięg. To, że o tych kreacjach tutaj piszemy jest na to najlepszym dowodem.
Jednak jest jeszcze druga strona i teoria związana już z samym produktem. Dosyć często w przypadku takich kampanii na tyle skupiamy się na oprawie reklamy i dyskusjach o niej, że nie dostrzegamy w tym wszystkim produktu. To może być duży problem, ponieważ bohaterem całego przekazu nie jest produkt tylko forma całego przekazu. To dotyczy wszystkich mniej lub bardziej kontrowersyjnych reklam, więc zawsze ich twórcy będą stali przed podobnym dylematem: czy chcemy zapewnić szerokie dotarcie ale ryzykujemy mniejsze skupienie odbiorcy na samym produkcie?
A tak już poza tym aspektem pozostaje pytanie czy taka wykrzyczana forma, poskładana z absurdalnych obrazków do nas przemawia? Czy po prostu traktujemy ją jak kolejny wytwór kreatywnych twórców z You Tube?
Czytaj więcej w Money.pl