Walka ceną to naturalna strategia w handlu detalicznym. Co rusz widzimy wielkie plakaty ogłaszające przeceny lub wyprzedaże. Powiedzmy, że to się w większości sprawdza i wabi nas-przeciętnych klientów do sklepu. A jakie jeszcze sklepy mają pomysły żeby nas tam zatrzymać, wysyłać chęć i potrzebę zakupu, nie mówiąc już o tym żebyśmy tam wrócili lub chętniej _ wracali _.
Witryny sklepów, czy to spożywczych czy odzieżowych coraz częściej jako wystroju używają przeciętych cen, procentów czy zmultiplikowanych słów _ wyprzedaż _. Zazwyczaj mieliśmy do czynienia z trzema do czterech dużych wyprzedaży w roku, związanych z pozbywaniem się artykułów sezonowych. Teraz zwróćmy uwagę, że podejrzanie dużo się tych sezonów zrobiło w roku. Właściwie ponad trzy czwarte roku w witrynach wiszą informacje o przecenach i wyprzedażach, likwidacjach kolekcji itp.
Niestety taka praktyka uodparnia konsumentów, ponieważ większość z nich wie, że często to jedynie chwyt marketingowy wabiący ich do sklepu. Nawet przekreślone ceny niekiedy są po prostu zmyślone przez sprzedawców, a to wyczulony i częsty bywalec sklepów również zauważy. Ponad to sklepy nadal nie wystrzegają się błędów typu”50% upustu na całą kolekcję”, a po wejściu do sklepu okazuje się, że nie na całą tylko na pół, i to starej i to właściwie już tylko na tych dwóch wieszakach...
Zdaje się, że były takie dowcipy o radiu Erewań. Naturalnie taka praktyka, choć coraz bardziej unikana przez menadżerów sklepów nadal daje się zauważyć, i według unijnego prawa upoważnia nas do zażądania wymienionego upustu właśnie na _ całą kolekcję _ lub na _ wszystko _ jeśli tak głosi hasło. Ostrożniejsze sklepy stosują raczej komunikację typu _ obniżka do 70% , lub zasypują witryny różnymi procentami, od 10% do 90%, więc daje im to możliwość swobodnego sterownia cenami każdego produktu indywidualnie. _
Czyli mamy najpopularniejsze narzędzie wabiące klientów do sklepu i sposób walki z konkurencją . A jak jeszcze sklepy zabiegają o klientów i starają się ich jak najdłużej utrzymać w wierności konsumenckiej?
Programy lojalnościowe
To kolejny z bardzo popularnych już od wielu lat sposobów. Daje on wymierne(mniej lub bardziej) korzyści tym klientom, którzy robią zakupy w danym miejscu od dłuższego czasu. Zazwyczaj mechanizm jest banalny, zakupy są przeliczane na punkty, a punkty na nagrody. Mamy wtedy katalog nagród obiecujący atrakcyjne gadżety, na które możemy wymienić nasze punkty, czyli wartość dodana – i tak robimy zakupy, a może przy okazji jeszcze coś dostaniemy. Punkty są przeważnie gromadzone na kartach, które skanujemy przy każdych zakupach.
Problem jest taki, ze większość ludzi ma już portfele dosyć mocno wypchane różnymi kartami stałego klienta, płatniczymi, kredytowymi, i ja na przykład na myśl o kolejnych jedynie się wzdrygam. No ale coś za coś. W tym systemie jedynie trzeba uważać żeby nie zniechęcić klienta tym, że po roku zbierania punktów może je sobie wymienić co najwyżej na długopis... Według badań, konsumenci bardziej doceniają programy, w których karta stałego klienta upoważnia ich do różnego rodzaju zniżek na wybrane produkty – takie zabiegi powodują, że klienci odczuwają bezpośrednio wartość ich lojalności.
Mechanizm też jest prosty i komunikowany w sklepach przy półkach, bądź za pomocą specjalnych gazetek, gdzie wydawana jest oferta skierowana do posiadaczy kart. Działa to tak, że wiemy doskonale, że wszędzie dany produkt kosztuje np. 5,50zł i raczej taniej się go nie dostanie, a z naszą kartą mamy go za 4,25zł – dopiero taka świadomość pozwala docenić kartę stałego klienta. Ten system jest dużo bardziej sprawny niż gromadzenie punktów latami. Oczywiście mamy też niezliczoną ilość losowań nagród wśród posiadaczy kart, czy też w niektórych sieciach nagradzanie najbardziej aktywnych zakupowiczów, lecz w te dodatki nikt już raczej nie wierzy.
O AUTORZE
Tak jest, w dzisiejszych czasach wabi się też klientów zapachem! Jest to sposób testowany już w latach dziewięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych i w Australii. Polega on na aplikowaniu oryginalnej mieszanki zapachowej w biurze, firmie, sklepie czy salonie, która z jednej strony uprzyjemnia przebywanie w danym miejscu, a z drugiej strony powoduje kojarzenie danego miejsca z zapachem.
Firmy zajmujące się tego rodzaju marketingiem komponują zawsze dane mieszanki indywidualnie dla każdego klienta, w dbałości o to żeby przypadkiem się nie powtórzyły. To sprawdza się szczególnie w sieciach, ponieważ niezależnie od lokalizacji danego sklepu czy salonu, zapach zostaje zawsze ten sam, coraz lepiej nam znany. Istnieje kilka sposobów na promowanie zapachem. Po pierwsze, oznacza się zapachem całe wskazane miejsce – czyli na przykład powierzchnię sklepu. Tu sprawa jest prosta, rozstawia się w odpowiednich miejscach dyfuzory z mieszanką zapachową tak, żeby obejmowały zasięgiem całą pożądaną powierzchnię.
Drugim sposobem jest oznaczanie zapachem jedynie samego produktu. W takim przypadku albo ustawia się małe dyfuzory na półce z danymi produktami, albo przy produkcji opakowania używa się odpowiedniej farby drukarskiej z mieszanką zapachową – to nowa coraz częściej stosowana technika druku. Niekiedy przy różnego rodzaju promocjach lub eventach oznacza się zapachem tylko strefę lub stoisko promocyjne, tak by właśnie ono przez zapach kojarzyło się z daną marką. Często używa się przy tym aerozoli z czujnikami ruchu, które uwalniają zapach dopiero kiedy ktoś koło nich się przemieści.
Ogólnie koncepcja marketingu zapachowego, została stworzona po to żeby klient mógł się lekko odprężyć na zakupach, żeby zapach był uspokajający i stwarzający atmosferę sprzyjającą podejmowaniu decyzji. I tutaj trzeba pamiętać, że zapach ma być miłym, nienarzucającym się dodatkiem. A tak niestety nie zawsze się dzieje. Zdarzają się sklepy, które podduszają nas zbyt mocno perfumowanym powietrzem, tak że jest to główny czynnik, na który zwracamy uwagę po wejściu do sklepu. To błąd. Męczący i naprzykrzający się zapach raczej odstraszy klientów zamiast ich zwabić.
Muzyka
Czy ktoś zwrócił uwagę, że od jakiegoś czasu w dużych sieciach marketów sączy się muzyka? Nie, ponieważ się do tego przyzwyczailiśmy, kiedyś przecież tego nie było. Teraz w większości sklepów mamy podkład muzyczny do zakupów. Ale właściwie po co? Chodzi poniekąd jak w przypadku aromatów, o stworzenie odpowiedniej atmosfery. Muzyka powinna być tak dobrana, żeby nas rozluźnić i zrelaksować. Powinna być lekkim, przyjemnym i niezbyt absorbującym tłem. Nie powinna nas spinać i przyspieszać nam zbytnio tętna, ponieważ z takiego miejsca szybko uciekniemy. Powinna być na tyle neutralna, żeby trafiała w większość gustów – szczególnie w przypadku sklepów wielkopowierzchniowych.
Oczywiście powinna być zróżnicowana w zależności od specyfiki punktu, inna będzie w sklepie z garniturami, a inna w sklepie z odzieżą młodzieżową. Błędem jest natomiast puszczanie w zbyt wielu punktach nie tylko z ciuchami dla młodych ludzi, tak zwanej _ łupanki _ podnoszącej ciśnienie, i raczej komplikującej podjęcie decyzji zakupowej... Badania stwierdziły, że jest to na tyle istotny czynnik przy wyborze sklepu, że niektórzy ludzie szerokim łukiem omijają sklepy, w których muzyka ich drażni.
Poczęstunek
To jednak rzadkość, ale zdarzająca się w niektórych szczególnie droższych sklepach i butikach. To już się nazywa dopieszczeniem klienta. Należy stworzyć mu domową atmosferę spokoju i dać warunki do niespiesznego przemyślenia zakupów. Kawa w przerwach od przymierzalni i pogawędka z ekspedientem, powodują że niekiedy ludzie w takich butikach spędzają pół dnia. Naturalnie przełożenie jest takie, że dwie sprzedane rzeczy w takim miejscu i starczy na kawę przez całe dekady, więc ekspedient musi doprowadzić swojego klienta do podjęcie decyzji o wydaniu tych _ kilku _ groszy.
Zabawne jest to, że na przykład w Turcji kawę i herbatę oferuje większość małych sklepików w miastach, gdzie ceny są czasem bazarowe, a do luksusowych butików im daleko... Coraz częściej też jesteśmy częstowani napojami i przekąskami w salonach kosmetycznych, u fryzjerów czy w SPA. To wcale nie zawsze dotyczy miejsc z górnej półki nieosiągalnej dla przeciętnych śmiertelników. Ważne jest żeby decydując się na taką formę dbania o klienta absolutnie mu nigdy nie kazać zapłacić za takie usługi... to zepsuje efekt iluzorycznej klasy tego miejsca.
To te z najpopularniejszych form zachęcania do podjęcia decyzji o zakupach. Mamy jeszcze oczywiście licznego rodzaju gratisy, prezenty i upominki od sklepów, które doceniają w ten sposób naszą obecność czy podjęte decyzje zakupowe.
Sieci i sklepy cały czas wymyślają nowe _ atrakcje _ dla swoich klientów, które mają podkreślić ich wyjątkowość. Jesteśmy ich mniej lub bardziej świadomi, ale możemy być świadomi jak one na nas działają, jeśli się im przyjrzymy. Wiemy przecież jak działają na nas przeceny, zapachy czy muzyka i czy jesteśmy podatni na promocje konsumenckie. Co nam odpowiada a co nas drażni? Czy nawet jeśli gdzieś są niższe ceny, to zrekompensuje nam to muzyczny terror w stylu techno, czy też ciężką przesłodzoną zawiesinę w powietrzu?
Czytaj więcej w Money.pl