Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Prezes, który został startupowcem. Kapuściński stawia na cydr

23
Podziel się:

Rzucił pracę w korporacji i zaczął robić cydr – ta historia mogła by zaczynać się podobnie jak tysiące innych. Różni się od nich jednym szczegółem. Rzucającym był Marek Kapuściński, do niedawna szef na Europę Środkową w Procter&Gamble. Teraz do swojej Cydrowni były prezes szuka wspólników… na portalu społecznościowym.

Prezes, który został startupowcem. Kapuściński stawia na cydr
(materiały prasowe/akcjacydr.pl)

Rzucił pracę w korporacji i zaczął robić cydr - ta historia mogłaby zaczynać się podobnie jak tysiące innych. Różni się od nich jednym szczegółem. Rzucającym był Marek Kapuściński, do niedawna szef na Europę Środkową w Procter&Gamble. Teraz do swojej Cydrowni były prezes szuka wspólników... przez portal crowdfundingowy.

Jego nazwisko mało któremu konsumentowi może coś mówić. Najlepiej jego historię opowiedzieć więc markami, jakie wprowadzał na nasz rynek. "Z lekką taką nieśmiałością" zaczął na początku lat 90. sprzedawać i reklamować tym hasłem podpaski Always. To była nie tylko marketingowa, ale i obyczajowa rewolucja. Kapuściński przez kolejne kilkanaście lat odpowiadał za reklamy takich marek jak Blend-a-med, Lenor, Ariel czy Pampers.

Jego sukcesy w naszym kraju doceniła amerykańska centrala P&G. W 2007 został prezesem oddziału. Był pierwszym Polakiem na tak eksponowanym stanowisku w koncernie. Jednocześnie Kapuściński dołączył do ścisłego grona kierowniczego całej firmy i decydował o tym, co kupują miliardy konsumentów na całym świecie. Niespodziewanie w połowie 2016 roku po ponad 25 latach Kapuściński postanowił odejść z P&G.

- W życiu każdej osoby pracującej przez tak wiele lat w korporacji jak ja, przychodzi taki czas, że przechodzi na swoistą korporacyjną emeryturę. Czas wtedy budować na wiedzy, którą się przez te lata zbudowało. Dostałem propozycję objęcia większego i chyba w strukturach firmy ważniejszego oddziału w Azji. To byłby zapewne dla mnie swoisty awans, ale nie chciałem tam wyjeżdżać. Wolałem zostać i nadal działać w Polsce i dla Polski. Zdecydowaliśmy wspólnie z firmą, że to dobry czas na przyjazne pożegnanie - mówi WP money Kapuściński.

Jak tłumaczy, decyzję podjął między innymi ze względów rodzinnych, ale i patriotycznych. Kilka lat temu zaczął inwestować w Błędowie pod Grójcem. Przy jego gospodarstwie agroturystycznym otoczonym wiekowym parkiem powstała restauracja Cydrownia. Kolega pomógł mu znaleźć producenta cydru, którego zakład pamięta jeszcze czasy przedwojenne. Z surowcem pod Grójcem nie było trudno.

- Chyba każdy z nas ma marzenie, by stworzyć coś własnego. Niektórzy trzymają nawet w szufladzie gotowy biznesplan. Ja postanowiłem go po prostu ze znajomymi zrealizować. Z moimi wspólnikami połączyło mnie marzenie o cydrze. To w rozmowach między nami i Wiesławem Mentel, późniejszym szefem produkcji, powstał nasz cydr Cider Inn - mówi.

Z czasem do projektu dołączono też marki: Dzik, która odpowiadać ma na potrzeby millenialsów, oraz produkt z niższej półki pod nazwą Cydr Grójecki. Cider Inn ma być w tym towarzystwie cydrem premium.

Świat korporacji w startupie

Sam Kapuściński został szefem rady nadzorczej Cydrowni. W firmie prezesem jest jego dobry kolega Robert Sieradzki. To współzałożycielem agencji reklamowej Ad Fabrika czy What. Oprócz tego do projektu dołączył także Kamil Mazurek, który przez kilka ostatnich lat pracował w koncernie Mars oraz Krzysztof Szalwa i Piotr Pokrzywa, kiedyś twórcy Gadu Gadu, a dziś aniołowie biznesu. Wszystkim przyświeca idea przywrócenia popularności cydrowi.

- Polska przed II wojną światową była drugim rynkiem w świecie pod względem konsumpcji cydru, a tradycja jego przemysłowej produkcji na naszych ziemiach wywodzi się z XIX wieku. Ludzie pytają o cydr. Polska jabłkiem stoi i istnieje wielki potencjał dla konsumpcji tego napoju. Stąd oparte także na badaniach konsumenckich i na szczegółowej kalkulacji finansowej marzenie o polskim cydrze i przywróceniu dawnej tradycji – tłumaczy swój pomysł Kapuściński.

Jak na byłych pracowników korporacji przystało, wspólnicy przeprowadzili gruntowne badania konsumenckie, sprawdzili co i jak chcemy pić, jakie smaki nam odpowiadają. Dopasowano do tego odpowiednią nazwę, a nawet kształt butelki. Kapuściński zaznacza, że choć w przedsięwzięciu wykorzystuje swoje biznesowe doświadczenie, to nie zysk jest dla niego priorytetem.

- Tu nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Oczywiście każde przedsięwzięcie biznesowe musi być opłacalne. Jest jednak pewnie dużo więcej bardziej intratnych branż. Można też włożyć pieniądze na lokatę do banku. Nam z tym naszym cydrem zależy na czymś więcej – tłumaczy Kapuściński.

Jak zareklamować coś, co ma zakaz reklamy?

Dla marketingowca cydr to jednak wyzwanie. Choć zazwyczaj ten trunek ma mniej procentów niż zwykłe piwo, to jako powstający w podobnym procesie produkcji co wino, nie może być reklamowany. Kapuściński przyznaje, że w związku z tym promocja odbywać może się obecnie jedynie poprzez działania PR-owe oraz na portalach społecznościowych.

Właściciele Cydrowni wpadli więc na pomysł, że nikt im nie może zabronić reklamować się w sklepach. W sieciach spożywczych chcą stawiać specjalne regały na swój napój, które będą zachęcać do zakupu. Jednocześnie mają nadzieję, że spopularyzują dzięki temu całą kategorię.

W sumie do sklepów w całej Polsce chcą wstawić okrągły tysiąc takich regałów. Aby to zrobić potrzebują ok. 400 tys. zł. Teoretycznie dla wszystkich wspólników nie jest to żaden problem. Postanowili jednak skorzystać z okazji i niczym początkujący starupowcy zebrać pieniądze na crowdfundingowym portalu inwestycyjnym Beesfund. Oprócz promocji samego cydru, osoby które zrzucą się na regały, otrzymają też akcje Cydrowni.

- Ponadto, przy obowiązującym zakazie reklamy cydrów (w odróżnieniu od pełnej możliwości reklamy równie alkoholowego piwa) potrzebujemy ambasadorów. Bez zbudowania świadomości naszych marek i cydru jako takiego w Polsce, rynek nie będzie się rozwijał. Chcemy zatem, by osoby, które włączą się do naszego biznesu informowały o tym swoich znajomych, rodzinę. Reprezentując nasze marki, zareklamują nasz produkt – stwierdza Kapuściński.

Na razie zebrano ok. 100 tys. zł. Twórcy Cydrowni przyszłym akcjonariuszom zamiast walnego zgromadzenia, obiecują walną degustację. Ci, którzy kupią więcej papierów wartościowych, mogą dodatkowo liczyć na gadżety związane z cydrem. W sumie w ten sposób Cydrownia chce sprzedać 11 proc. Swoją firmę wyceniają na ok. 3,8 mln zł.

Cydrownia przypomina, że choć dziś produkuje się u nas ok. 15 mln litrów trunku, to prognozy mówią o wzroście rynku do nawet 40 mln za kilka lat, ale przecież nie tylko o cyferki tu chodzi.

business news
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(23)
Julia
7 lat temu
511dobrze ze w polsce sa jeszcze promocje ktore potrafia oderwac sie od codziennosci, najlepszy prezent na swieta, tylko 5000 sztuk, bit.ly/2ipIqHg, sama dostałam 3 sztuki!
Startupowiec
7 lat temu
Cydrownia to nie startup...
ja
7 lat temu
Pomysły na biznes to rzecz powszechna, ale ich realizacja już nie. W naszych szkołach za mało stawia się na przedsiębiorczość i na finansową edukację. Produkuje się „niemyślących, mało twórczych pracowników”. Do tego rozdawnictwo pieniędzy wzmaga brak inicjatywy. Dlatego powstała książka „Emreytura nie jest Ci potzrebna”, by ludzi nauczyć zarządzania pieniędzmi, by mogli zobaczyć, że można budować majątki, pomimo niewysokich zarobków.
SCS
7 lat temu
Pieniążki musi zbierać biedaczek.....
cdc
7 lat temu
a feee, nie ładnie, crowdfunding owszem dla projektów z polotem a bez pieniędzy, nie wypada, no nie wypada w takich razach.....
...
Następna strona